Lincoln Park/DePaul map1 map2 map5

Friday, May 17th

Lincoln Park/DePaul


Odzielona od reszty miasta ulicami Diversey, North i Clybourn, ta nadbrzeżna dzielnica z parkami, ogrodem zoologicznym i botanicznym i wspaniałą zabudową, wabi nie tylko nowych mieszkańców, ale też miliony osób odwiedzających każdego roku plaże i tereny zielone wzdłuż jeziora. Architektura dzielnicy to całkiem osobna atrakcja, od supernowoczesnych wieżowców mieszkalnych Miesa van der Rohe, po dziewiętnastowieczne domy w plątaninie uliczek na zachód od Lake Shore Drive, uznanych zresztą w całości za jeden wielki zabytek.


Lincoln Park Lagoon Zdjęcie: David Wilson


W centrum dzielnicy, na kilkudziesięciu akrach terenu, wznoszą się dziś zabudowania i campusy DePaul University, jednej z najbardziej renomowanych uczelni w USA, która użyczyła też swojej nazwy całej, w jakimś sensie arystokratycznej, dzielnicy. Odczuć tu można specyficzny klimat i charakter niespotykany gdzie indziej: jakaś swoista mieszanina kolegialnej, uniwersyteckiej powagi i roześmianej, zabawnej i podkasanej akademicko-mieszczańskiej wrzawy. Pierwszej klasy restauracje, doskonałe, chyba najlepiej na świecie wyposażone księgarnie (można tu na przykład kupić płyty Muzy z nagraniami Wagnera w wykonaniu Państwowej Orkiestry Polskiego Radia w Katowicach) i sklepy ze wszystkim - wszystko to znajdziesz w Lincoln Park. Ale poza tym wszystkim, poza wielkomiejskim gwarem Lincoln Park West, Clark Street, Fullerton, Armitage i Lincoln, są jeszcze teatry i nocne kluby. Tu i w Old Town dzieje się najwięcej. Tu zaczyna się też najbardziej kolorowa dzielnica w mieście: od North Ave. aż do Belmont i wyżej, ciągną się bary, restauracje, teatrzyki i kabarety, jakich nie znajdziesz nigdzie indziej. Znajdziesz tam kuchnię wietnamską, japońską i indyjską, posłuchasz bluesa i rock´n´rolla, ale także gitary klasycznej. Pękniesz ze śmiechu na spektaklu kabaretu albo zastanowisz się nad światem i nad kierunkiem rozwoju, w jakim podążamy jako gatunek, podczas parady homoseksualistów w Boy's Town.

Lincoln Park oczywiście nie był taki szykowny od początku. Przemiana tej dzielnicy w to co widzimy obecnie, zaczęła się wraz z budową w 1850 roku Seminarium Duchownego imienia McCormick´a, który był głównym fundatorem uczelni (Seminarium przeniosło się do Hyde Park). W tamtych czasach dzielnica była zwyczajną wsią, pełną małych farm. Pojawienie się tu, pośród łanów zboża i malowniczych łąk seminarium, spowodowało gwałtowny rozwój dzielnicy. Drugim, niezwykle ważnym wydarzeniem, było otwarcie w 1868 roku wielkiego miejskiego parku na miejscu zlikwidowanego starego cmentarza. Odwiedzany od samego początku przez tysiące ludzi, z ogrodem zoologicznym, plażami, oranżerią i całymi akrami trawników, klombów i drzew, ściąga tysiące chicagowian do dziś.

Lincoln Park, ekskluzywna dzielnica wyższych klas w latach 20-tych i 30-tych, przeżywał jednak - jak każda inna dzielnica Chicago - swoje wzloty i upadki. W czasie wojny wydawało się, że podzieli los niektórych okolic, w efekcie niezależnych od nikogo przemian ekonomicznych lub wręcz błędnych decyzji władz, obróconych w pustynie - jak choćby niektóre dzielnice południowe z kilometrami publicznych projektów mieszkaniowych dla biedoty, czy zachodnich, niedoinwestowanych i nadających się na dobrą sprawę do wyburzenia. Wielkie mieszkania i domy zamieniano na hotele i "pokoje do wynajęcia", nawet ich nie remontowano. W latach pięćdziesiątych, kiedy ustalał się wizerunek Ameryki przedmieść, większość bogatszych mieszkańców Lincoln Park przeniosła się poza miasto, pozostawiając dzielnicę w opłakanym stanie. Lincoln Park uznano oficjalnie za umarły. W latach 60-tych jednak, miasto otrzymało i wygospodarowało nowe fundusze na urbanizację i ze zdwojoną energią przystąpiono do ratowania dzielnicy. Wyburzono setki starych, nie nadających się do zamieszkania budynków, na ich miejscu wyrosły wspaniałe wieżowce, wybudowano aleje i zasadzono tysiące drzew. Wiele zabytkowych domów zostało odrestaurowanych, powstały nowe sklepy i restauracje. Dzisiejszy Lincoln Park, z rozrastającym się wciąż i partycypującym w rozwoju dzielnicy uniwersytetem DePaul, w niczym nie przypomina zrujnowanej i bliskiej całkowitego zrównania z ziemią dzielnicy z lat 50-tych.

Nowy Lincoln Park jest jednym z niewielu miejsc, o których marzą wszyscy. Mieszkanie tu nie jest jednak tanie. Kiedy pierwsi osadnicy budowali tu pierwsze domy, ziemia kosztowała dosłownie centy: niezagospodarowana, dzika, farmerska okolica przyciągała jednak inwestorów bliskością jeziora i potencjalnymi możliwościami rozwojowymi. Dziś, przeciętny dom, jaki w każdej innej, przyzwoitej dzielnicy może kosztować 300, 350 tysięcy dolarów, tutaj kosztuje co najmniej milion. W efekcie, wielu dotychczasowych mieszkańców wyprowadza się, choćby tylko do zachodniej granicy Lincoln Park, gdzie tzw. Korytarz Clybourn zaczyna przechodzić podobną transformację jak kiedyś sam Lincoln Park, a gdzie ceny nieruchomości są jeszcze o wiele niższe.

Dzielnica nie śpi przez całą dobę. Restauracje, kluby i teatry są zapchane do ostatniego miejsca. Gdziekolwiek się wybierasz, bierz pod uwagę, że wszędzie spotkasz tłumy ludzi. W weekendy, zwłaszcza po południu i wieczorami, praktycznie nie ma miejsca na parkowanie samochodu. Jeśli wybierasz się tylko na plażę, przygotuj się na długie krążenie, pomimo wielu parkingów, nawet prawie nad samą wodą. Jest kilka parkingów publicznych, ale są małe i zazwyczaj nie ma na nich miejsca na twoje auto. Niektóre restauracje mają własne parkingi, czasami też zdarza się cud, jeśli masz wystarczająco dużo wytrwałości na krążenie po bocznych uliczkach. Uwaga: parkowanie na niektórych z nich wymaga posiadania specjalnej nalepki na szybie (sprzedawanych tylko mieszkańcom danej ulicy), jeśli więc zaparkujesz swoje auto w takiej ulicy, możesz go nie zastać po powrocie. Zostało ściągnięte przez policję. Miej więc oczy otwarte i jeśli decydujesz się na takie rozwiązanie upewnij się, że nie ma tabliczek informujących o konieczności posiadania zezwolenia.


Web Analytics