Cesarz Norton Pierwszy map1 map2 map5

Sunday, Apr 28th

Cesarz Norton Pierwszy


Samo tylko wymienienie wszystkich zwariowanych postaci San Francisco byłoby bardzo trudnym zadaniem, a co dopiero przedstawienie, choćby nawet bardzo krótko i powierzchownie, ich dokonań. Od "Brudnego Toma" McAlear'a, XIX-wiecznego włóczęgi z Barbary Coast, który za małą opłatą gotów był zjeść dosłownie wszystko, po człowieka z "12 galaktyk", Franka Chu, którego całe życie składa się z bezustannych protestów i strajków - lista autentycznych fiołów żyjących w tym  mieście, jest prawie nieskończona i nie ogranicza się tylko do ekscentrycznych wagabundów i pijaków. Na liście można znaleźć nazwiska znanych i szanowanych postaci na wszystkich szczeblach społecznej drabiny tego miasta. San Francisco po dziś dzień przyciąga całe rzesze ludzi, których w skrócie (i uprzejmie) można okreslić jako nie całkiem normalnych, ale oprócz ściągających tu zewsząd świrów, miasto jest też pełne świrów własnego chowu. Jeden wyróżnia się jednak szczególnie, osiągnął bowiem więcej niż wszyscy pozostali razem wzięci. Imperator, albo raczej Jego Cesarski Majestat, Cesarz Stanów Zjednoczonych i Obrońca Meksyku, Norton Pierwszy był, jest i na zawsze pozostanie najbardziej ukochanym fiołem w historii San Francisco.


Cesarz Stanów Zjednoczonych, Norton I., 1875. Foto: Emperor's Bridge


Znany początkowo jako Joshua Abraham Norton, przyszły cesarz urodził się około 1818 roku w Anglii. Niewiele wiadomo o jego wczesnym życiu poza tym, że był Żydem, i że wraz z rodzicami w wieku 2 lat wyjechał do Południowej Afryki z falą 5,000 brytyjskich osadników z 1820 roku. Joshua spędził swoje młode życie w Grahamstown, a później w Port Elizabeth, gdzie założył nieudany i wkrótce upadły biznes kupiecki. W 1841 r. rodzina przeniosła się do Kapsztadu i zamieszkała w powstającej tam właśnie dzielnicy żydowskiej. Wkrótce potem zmarło dwóch braci Joshuy i ojciec. Po ojcu, który zgromadził nieduży majątek, Norton odziedziczył podobno 40,000 dolarów. Była to na owe czasy niezła suma, za którą można się było urządzić wszędzie, ale żądza przygód była widocznie u młodego Joshuy silniejsza niż chęć stabilizacji. Niewykluczone też, że opuścił Afrykę z konieczności, istnieją bowiem dokumenty stwierdzające, że ojciec Nortona zmarł w przededniu bankructwa i nie zostawił żadnego majątku. Pieniądze, z którymi Norton przybył do San Francisco, mogły pochodzić z jakichś interesów w Rio de Janeiro, gdzie mieszkał przez jakis czas.

W roku 1848, na wieść o niesłychanych możliwościach zarobkowych w związku z odkryciem złota w Californi, Norton postanowił spróbować szczęścia właśnie tam. Natychmiast po przybyciu do San Francisco pod koniec 1849 roku, 30-letni Norton założył firmę zajmującą się handlem nieruchomościami oraz importem towarów. W krótkim czasie ten inteligentny biznesman, zdołał pomnożyć swoje 40 tysięcy i w 1853 roku był już wart ponad 250 tysięcy dolarów - więcej niż 7 milionów dolarów dziś! Oprócz pieniędzy, Joshua dorobił się też reputacji jednego z najuczciwszych biznesmanów San Francisco. W 1853 roku, z powodu wielkiej suszy w Chinach, w San Francisco zabrakło ryżu i jego cena poszła w górę o 900%. Do portu zawinął właśnie okręt z ładunkiem ryżu z Peru. Można go było kupić po 12 i pół centa za funt, zamiast 36. Joshua postawił więc wszystko na jedną kartę i zainwestował ogromną sumę licząc na bardzo szybką sprzedaż towaru po kilkakrotnie wyższych cenach. Zanim jednak zdołał doprowadzić do podpisania stosownych kontraktów, do portu zawinęły kolejne okręty wyładowane po burty workami peruwiańskiego ryżu. Ceny nie tylko nie poszły w górę, ale nie utrzymały się nawet na poziomie 12 centów i spadły do 3 centów za funt! Takiego krachu nikt nie mógł przewidzieć, nawet sam Norton. Jego majątek zniknął jak bańka mydlana i znany i ceniony kupiec, stał się nędzarzem.

Norton próbował uzyskać unieważnienie kontraktów walcząc o to w sądach, ale nie miał szans wygrać procesów. Sądy żadnej instancji, w końcu nawet Sąd Najwyższy stanu Califorrnia, nie znalazły powodu, dla którego zła inwestycja miałaby być nieważna - tylko dlatego, że była chybiona? Wszystkie transakcje zakupu ryżu były legalne, domaganie się ich unieważnienia dlatego, że spadły ceny, było absurdalne. Zrezygnowany i załamany, Joshua Norton, szanowany i ceniony handlowiec, do niedawna właściciel szeregu nieruchomości i wielkiego majątku, wyjechał z miasta w nieznanym kierunku i w tym co miał na sobie. Po czym przepadł bez wieści. Takich jak on, zbankrutowanych z dnia na dzień przez złą inwestycję, karty albo ruletkę, były setki. Nikt się nimi długo nie przejmował. Robert Ernest Cowan w "Zapomnianych postaciach starego San Francisco" pisał, że Joshua Norton "został szybko zapomniany, a kiedy pojawił się znów w 1859 roku, było jasne, że postradał zmysły". Niektorzy sądzili, że Norton stracił nie tylko równowagę psychiczną, ale również pamięć o swoim życiu i uwierzył, że jest kim innym. Pomimo utraty zmysłów i pamięci, Norton miał jednak klasę, nie uwierzył bowiem że jest ciężko harującym górnikiem, albo nawet kupcem, ale od razu - Cesarzem!

17 września 1859 r. dzięki skłonności redaktora naczelnego do żartów, w gazecie "San Francisco Bulletin" ukazało się oświadczenie tej mniej więcej treści: "Na stanowczą prośbę i życzenie ogromnej większości obywateli USA, ja, Joshua Norton, dawniej z Algoa Bay na Przylądku Dobrej Nadziei, a teraz przez ostatnie dziewięć lat i dziesięć miesięcy, z San Francisco w Californi, informuję, że ogłaszam się cesarzem tych oto Stanów Zjednoczonych". Następnego dnia oświadczenie przedrukowały wszystkie lokalne gazety. 2 grudnia 1859 roku stosownym dekretem, również ochoczo opublikowanym przez lokalne gazety, Norton Pierwszy zwolnił Henry'ego Alexandra Wise'a ze stanowiska gubernatora stanu Virginia za zgodę na egzekucję John'a Brown'a (abolicjonisty winnego zbrojnego rajdu na federalną zbrojownię w Harpers Ferry, Virginia) i powołał na jego miejsce John'a C. Breckenridge z Kentucky. 1 stycznia 1860 roku wydał dekret nakazujący "reprezentantom wszystkich Stanów Unii zebrać się w Sali Platt's Music Hall w San Francisco 1 lutego tego roku w celu dokonania zmian w istniejących prawach Unii, które mogą złagodzić zło, w ramach którego funkconuje kraj, a tym samym  pogłębić zaufanie do państwa, zarówno w kraju jak i za granicą, co do naszej stabilności i integralności. Z Bożej Łaski cesarz Stanów Zjednoczonych, Norton I". W 1863 roku kiedy Napoleon III dokonał inwazji na Meksyk, Norton podał do wiadomości, że i tam błagają go usilnie, żeby zechciał się podjąć rządów tego kraju. Norton przyjął ten trud i do swojego tytułu Imperatora Stanów Zjednoczonych, dodał jeszcze "Obrońca Meksyku". Jego protektorat nie trwał jednak.długo. Po paru latach Norton porzucił ten tytuł z wyjaśnieniem, że "niemożliwe jest ochraniać taki krnąbrny naród". Nikt nigdy nie potwierdził błagań Meksyku o cesarski protektorat Nortona, nie ma też żadnych dowodów na to, że większość obywateli USA domagała się jego wstąpienia na tron. Spotkanie z reprezentantami Unii nigdy oczywiście nie doszło do skutku. Mimo to, Norton Pierwszy sprawował rządy nad Ameryką przez ponad dwie dekady.


Jego Majestat, Cesarz Stanów Zjednoczonych i Obrońca Meksyku, Norton I., 1875. Foto: Emperor's Bridge


Ubrany w workowaty, wyblakły, niebieski mundur wojskowy ze złoconymi epoletami, błyszczącymi mosiężnymi guzikami, kompletem medali i wstąg, jakimi zwykli przepasywać się cesarze, Norton rozpoczął swoją trudną służbę doglądania cesarstwa. Krążył po ulicach San Francisco zatrzymując się w różnych miejscach i wdając się w pogawędki z poddanymi. Podczas swoich wieloletnich rządów nosił różne kapelusze, ale najbardziej ulubionym byl jasno kremowy cylinder z bobrowego filcu, ozdobiony pękiem kolorowych strusich piór. Norton zachowywał się jak najprawdziwszy imperator, nawet jeśli jego cesarski strój był źle dopasowany i mocno zużyty. Podczas wypełniania szczególnie ważnych funkcji cesarskich, stroju dopełniała zwisająca u pasa szeroka szabla, laska z uchwytem w kaształcie głowy węża i stary, wyświechtany parasol. Za cesarzem przez wiele lat podążały dwa kundle, Bummer i Lazarus, wsławione zdolnością chwytania szczurów, co było bardzo cenione w mieście opanowanym przez te gryzonie. Oba psy były traktowane przez poddanych jak członkowie cesarskiej rodziny. Kiedy pewien nieznający jeszcze zwyczajów w mieście młody hycel schwytał był raz Lazarusa, gdy oddalił się on od swojego pana, władze miejskie nie tylko nakazały natychmiastowe zwolnienie czworonożnego więźnia, ale przyznały psom cesarza dożywotnie prawo swobodnego biegania po całym mieście. Kundle Nortona, jakby rozumiejąc dziejową rolę jaką przyszło im wypełniać u boku cesarza, zachowywały się jednak z wielką godnością, zawsze podążając kilka kroków za monarchą, nie oddalając się od niego. Nigdy nikogo nie ugryzły ani nawet nie obszczekały, a w lokalach, w których stołował się cesarz, zawsze cierpliwie czekały u jego stóp na jakieś kąski, które dobry monarcha wybierał im ze swojego talerza.

Mieszkańcy San Francisco zaakceptowali z radością ekscentrycznego byłego kupca i traktowali go jak prawdziwego władcę, zaspokajając jego wszystkie potrzeby. Któraś ze znanych restauracji zapropnowała monarsze darmowe obiady i od tej pory Norton, razem ze swoimi psami, jadał wszędzie nie płacąc za posiłki, jako gość właścicieli. Restauratorzy w całym mieście rywalizowali o jego cesarski mecenat i aprobatę, a kiedy odwiedzał jakiś lokal albo saloon, właściciele i obsuga czuli się zaszczyceni. Właściciele restauracji i sklepów dopisywali na swoich szyldach albo na osobnych tablicach zdanie "By appointment to his Imperial Majesty”, podobnie jak dostawcy artykułów żywnościowych dla angielskiej rodziny królewskiej. Jego pisemna pochwała pozycji w menu była warta więcej niż artykuł na całą stronę w najpoczytniejszej gazecie. Norton nigdy jednak nie nadużywał gościnności restauracji ani saloonów. Nie zamawiał najdroższych dań, jadał skromnie i raczej prosto, preferował bufety, z których kosztował kilka potraw. Nigdy nie pił dużo, najwyżej lampkę wina do obiadu. Nigdy nie widziano go pijanego, miał opinię abstynenta. Władca miał prawo do podróżowania wszelkimi środkami transportu zupełnie bezpłatnie, jeździł więc koleją, omnibusami i fiakrami po całym mieście i do miejscowości powstających dookoła zatoki. Bywał w Oakland, San Jose i Sacramento. Często przysłuchiwał się obradom stanowego parlamentu w stolicy. Po którejś z wycieczek do Sacramento, wydał cesarskie rosporządzenie nakazujące zamontowanie na ciemnych ulicach tego miasta nowoczesnego oświetlnia gazowego.


Banknot wartości 50 centów Imperialnego Rządu Nortona I, 11 marca, 1876 r.


Środki niezbędne do zaspokojenia innych potrzeb jego cesarskiej mości pochodziły z wystawianych przez niego czeków i obligacji "rządowych", honorowanych przez wszystkie banki, instytucje i placówki handlowe w całym mieście. Różne datki od obywateli, dotacje od organizacji w naturze i w gotówce, Norton nazywał "podatkami" od swoich poddanych, unikając w ten sposób zakłopotania z powodu przyjmowania takich prezentów. Jako światły dyktator, bardzo skrupulatnie przestrzegał zasady nienadużywania cierpliwości podatrników i nie nakładał niepotrzebnych obciążeń na swoich poddanych. Mógł też spłacać wszelkie zobowiązania banknotami "Rządu Imperialnego", drukowanymi bezpłatnie przez lokalne drukarnie. Jego potrzeby były jednak bardzo skromne i okresowe żądania pomocy finansowej ograniczone do minimum.

Cesarz Norton mieszkał w tanim Eureka Lodging House (dziś nazwalibyśmy go hostelem) przy 624 Commercial St., w jednym miniaturowym pokoiku o wymiarach 6 stop na 9 stóp, bardziej przypominającym skrytkę na miotły i wiadra niż pokój. Mieściło się tam tylko wąskie łóżko, wygnieciona kanapa i nakaslik, nie było miejsca na żadne inne sprzęty. Cesarz nie mał nawet szafy na ubrania, swoje mundury układał na kanapie. Spędzał tam jednak tylko noce, w dzień dokonując licznych inspekcji, odwiedzając restauracje i wypełniając inne, ważne obowiązki formalne. Norton, jeszcze od czasów swojej kupieckiej świetności, był członkiem lokalnej loży masońskiej. Nigdy nie był w niej aktywny, ale masoni ufundowali mu stałe stypendium równe wysokości czynszu za pokój w Lodging House. Każdego dnia wieczorem przed udaniem się na spoczynek, Norton sumiennie schodził do recepcji na parterze i płacił 50 centów za następny dzień. W sąsiednim, nieistniejącym już od ponad wieku budynku, mieściła się wtedy redakcja gazety "The Morning Star". W lecie 1864 roku rozpoczął tam pracę redaktora Samuel Langhorne Clemens, znany później pod pseudonimem Mark Twain, który z wielką sympatią obserwował rządy cesarza Nortona. Nie ma na to żadnych dowodów, ale niektórzy historycy są zdania, że to Mark Twain, znany z finezyjnego humoru, mógł być autorem wielu późniejszych proklamacji cesarza.

Imperator miał świetne wyczucie cesarskiego stylu. Pomimo trudnych warunków mieszkaniowych, nie zaniedbywał wyglądu zewnętrznego. W późniejszych latach swojego panowania, miał dwa lub trzy mocno zużyte galowe mundury Unijne, które otrzymał od żołnierzy z fortu wojskowego i jeden konfederacki. Nosił je na zmianę. Prawie zawsze miał też w butonierce czerwonego goździka, zwyczajowy prezent którejś z kwiaciarni. Przeważnie z wczorajszej dostawy, niezbyt już świeży, ale jeszcze całkiem dobry jako ozdoba stroju władcy. Kiedy stał się już prawdziwym lokalnym celebrytą, uwielbianym przez mieszkańców miasta, ktoś napisał w gazecie w Los Angeles, że cesarz Norton jest parodią władzy. San Francisco zdrętwiało z oburzenia, a władze zafundowały mu nowy mundur. Board of Supervisors wyasygnował stałą roczną kwotę z przeznaczeniem na potrzeby cesarza. Z tych pieniędzy kupowano mu co kilka lat nowy mundur i inne niezbędne artykuły odzieżowe.

Cesarz rozpoczynał swój dzień od skromnego śniadania po czym udawał się do czytelni w Empire House, innym domu noclegowym tuż obok Eureka, gdzie czytał poranne gazety. Empire, jako bardziej eksklyzywny niż Eureka Lodging, utrzymywał stałą prenumeratę czasopism i nie stawiał cesarzowi żadnych przeszkówd w korzystaniu z czytelni. Po południu Norton spędzał kilka godzin w którejś z miejskich bibliotek, najczęściej w tej przy Instytucie Mechanicznym, gdzie czytał, komponował swoje proklamacje i grywał w szachy. Wieczorami uczestniczył w publicznych wykładach i dyskusjach, bywał na premierach teatralnych i operowych.

Podczas codziennych inspekcji, cesarz Norton sprawdzał stan ulic i chodników, rozkłady jazdy pociągów, stan gotowości służb miejskich na różne ewentualności, przeprowadzał inspekcje oddziałów policji i straży pożarnej, sprawdzał, czy wszystkie miejskie zarządzenia i przepisy są przestrzegane. Poświęcał całe swoje życie dobru swoich poddanych i bardzo interesował się sprawami codziennymi. "Jego znajoma postać była wszędzie widoczna i rozpoznawana z daleka", pisał Cowan. "Był stałym bywalcem w kościołach, teatrach, na koncertach muzycznych, na spotkaniach obywatelskich i w szkolnych przedsięwzięciach." Lubił też odwiedzać targowiska i doki, żeby się upewnić czy ceny towarów nie są aby wygórowane i niesprawiedliwe dla obywateli. Cesarz Norton miał bardzo łagodne i miłe usposobienie, był uprzejmy wobec dzieci i dobrze zorientowany w sprawach bieżących. Potrafił prowadzić jasną i klarowną konwersację i nie plątał się bez sensu jak zdarza się szaleńcom. Norton absolutnie nie sprawiał wrażenia człowieka, który postradał zmysły. Był zawsze skoncentrowany i skupiony na tym co mówi i słuchał uważnie wszystkie tego, o czym donosili mu jego poddani. Jedyny raz okazał złość w 1865 roku, kiedy zobaczył karykaturę Edwarda Jumpa w gazecie "San Francisco Chronicle", przedstawiającą go z widelcem w dłoni przy bufecie z jedzeniem, podczas gdy jego dwóch psich kompanów, Bummer i Lazarus patrzą na niego wygłodniałym wzrokiem. Jump zatytułował swój rysunek "The Three Bummers" (gra słów powiązana z imieniem psa Bummera - i wyrazem "bum" albo "bummer" co znaczy "dziad", "żebrak", "włóczęga"). Norton zobaczył gazetę otwartą na stronie z karykaturą w oknie wystawowym jakiegoś sklepu, uderzył laską w szybę i warknął: "To obraza dla godności Imperatora!".


Karykatura Edwarda Jumpa w gazecie "San Francisco Chronicle"


Jego Cesarska Wysokość Cesarz Stanów Zjednoczonych rządził przez ponad 20 lat. Był zapraszany na wszelkie oficjalne uroczystości, otwierał szkoły i stacje kolejowe i dokonywał przeglądów oddziałów policji. Departament Policji w San Francisco, którą w oficjalnych dokumentach Norton nazywał "Policją Imperialną", stworzył nawet specjalne stanowisko dla Jego Cesarskiej Mości. Przez wiele lat Norton maszerował na czele wielkiej dorocznej parady wydziału policji. Kiedy w styczniu 1867 roku Armand Barbier, oficer policyjnej służby dodatkowej, zaaresztował cesarza za włóczęgostwo, a kiedy nie dało się utrzymać tego zarzutu, za "obłąkanie", miasto omal nie oszalalo ze wstydu i ze złości. "San Francisco Bulletin" napisał na pierwszej stronie:

"W wyniku tego, co można tylko nazwać najbardziej nikczemnym błędem, Joshua A. Norton został dzisiaj aresztowany. Jest przetrzymywany pod śmiesznym zarzutem "obłąkania". Znany i kochany przez wszystkich prawdziwych mieszkańców San Francisco jako cesarz Norton, ten życzliwy monarcha z Montgomery Street jest mniej szalony niż ci, którzy sprokurowali te rozdmuchane zarzuty. Niech się dowiedzą, że lojalni poddani Jego Majestatu są w pełni poinformowani o tym oburzającym wydarzeniu."

Tego samego dnia gazeta "Daily Alta" pisała:

"Norton był w swoim czasie szanowanym kupcem, a odkąd przywdział imperialne purpury, nie przelał niczyjej krwi, nie obrabował nikogo, ani nie zrujnował żadnego kraju, czego nie da się powiedzieć o innych władcach".

Słowa te wypowiedział podobno sam szef policji, Patrick Crowley, który nakazał natychmiastowe zwolnienie cesarza i wydał oficjalne oświadczenie z przeprosinami. Następnego dnia Norton wydał nową proklamację, w której ogłosił "ułaskawienie" oficera Barbiera. Odtąd wszyscy policjanci bez względu na stopień, salutowali cesarzowi jak najwyższemu zwierzchnikowi policji, kiedy spotykali go na ulicy. Teatry i opera zapraszały go na wszystkie premierowe spektakle. Kiedy się zjawiał, czekał na niego główny manager teatru, który eskortował go do jego specjalnej, cesarskiej loży. Cesarz bywał też na koncertach, galach i występach różnych ówczesnych osobistości, ale jak już wspomniano, na tym nie kończyła się bynajmniej działalność monarchy. Norton był cesarzem pracującym, podobnie jak władca Austro-Węgier, cesarz Franz Josef, który podpisywał dokumenty i pracował przy swoim biurku 7 dni w tygodniu od 6 rano. Cesarz Norton również nie zaniedbywał obowiązków formalnych i w ciągu swojego długiego panowania wydał dziesiątki cesarskich edyktów, proklamacji i rozporządzeń. Firmy wydawnicze i gazety publikowały je skrupulatnie na pierwszych stronach, a drukarnie drukowały je w formie obwieszczeń do dalszej dystrybucji. Jedno z takich rozporządzeń wprowadzało karę grzywny w wysokości 25 dolarów dla każdego, kto na określenie jego ukochanej stolicy San Francisco użyje wulgarnej nazwy "Frisco". "Każdy, kto po słownym ostrzeżeniu, mimo to wypowie to wstrętne słowo "Frisco", które nie ma żadnego uzasadnienia językowego ani żadnego innego, zostanie uznany winnym wysokiego wykroczenia". Egzekwowanie zakazu okazało się niewykonalne w praktyce, ba, wiele wskazuje na to, że ta akurat proklamacja jest późniejszym fałszerstwem i nie jest autorstwa cesarza Nortona, ale rodowici mieszkańcy San Francisco stusują się do tego edyktu po dziś dzień i brzydzą się słowem "Frisco". Używają go tylko cudzoziemcy z innych stron kraju.

Norton nie był tylko zabawną postacią. Wydał dziesiątki edyktów, które wskazują, że ten niegroźny szaleniec nie stracił kontaktu z rzeczywistością, jak początkowo sądziło jego otoczenie. Żywo interesował się sprawami całego państwa, rozumiał dobrze politykę wewnętrzną i międzynarodową. W 1861 roku w kraju wrzało już z powodu secesji wielu stanów i powstania Konfederacji. Kulminacyjnym momentem był wybór Abrahama Lincolna na prezydenta w marcu 1861 roku, co połowa mieszkańców Unii uważała za narodową tragedię, i prawie natychmiastowy wybuch wojny z Konfederacją (12 kwietnia 1961 roku). Jeszcze w lipcu 1860 roku, Norton widząc do czego zmierza polityka Washingtonu, wydał edykt rozwiązujący Stany Zjednoczone, a 1 października, również Kongres USA. Równocześnie wydał zakaz zbierania się jego członkom w Washington D.C. na jakichkolwiek sesjach, które zostały uznane za nielegalne. Kongresmanów łamiących ten edykt, nakazał "stosownym władzom w Washington D.C." przewozić w łańcuchach do San Francisco do cesarskiego sądu. Norton był szaleńcem, ale jego wizja rozwiązania wojowniczego państwa zanim rozpęta ono bratobójczą wojnę, była w jego umyśle całkiem logiczna. Konflikty wewnętrzne doprowadziły przecież w końcu do rozpadu państwa niecałe dwa miesiące po jego proklamacji o likwidacji Kongresu. Zaproponował też arbitraż pomiędzy Unią i Konfederacją, ale nikt go nie słuchał. 12 sierpnia 1869 roku, cztery lata po wojnie, wydał edykt rozwiązujący i unieważniający obie partie polityczne: "Norton I, Dei Gratia, Cesarz Stanów Zjednoczonych i obrońca Meksyku, pragnąc uśmierzyć partyjne konflikty w naszym cesarstwie, niniejszym rozwiązujemy i unieważniamy partie demokratyczną i republikańską, a także ustalamy niniejszym karę więzienia na okres nie dłuższy niż dziesięć lat i nie krótszy niż pięć lat, dla każdej osoby, której działalność może prowadzić do naruszenia tego naszego imperialnego dekretu. Podpisano w San Francisco, California, tego, 12-go dnia sierpnia, 1869 roku". Ach, gdyby jego edykt miał był wtedy moc prawną, uniknęlibyśmy wielu problemów, które nękają biedną Amerykę do dziś.

Niestety, nie wszystkie instytucje państwowe były aż tak posłuszne woli cesarza jak departament policji w San Francisco. Przykładowo, główny dowódca armii Stanów Zjednoczonych, Winfield Scott, nie wykonał zarządzenia Jego Cesarskiej Wysokości zaaresztowania członków Kogresu USA i innych uzurpatorów, pomimo, że zbierali się oni nadal w budynku Kapitolu. Faktem jednak jest, że Norton wydawał najbardziej pokojowe i łagodne proklamacje w historii światowych monarchii. Poza tą o rozwiązaniu Kongresu i paru innych, w których przewidziane były jakieś kary, reszta to proklamacje i decyzje bardzo łagodne i postępowe. Cesarz domagał się równouprawnienia dla kobiet i przyznania im pełnych praw wyborczych. Był zdania, że murzynom powinno się pozwolić jeździć w mieście publicznymi tramwajami i był przeciwny niewolnictwu. Występował bardzo ostro przeciwko wszelkim przejawom dyskryminacji, zwłaszcza wobec Chińczyków. Cesarz był kiedyś świadkiem ulicznego protestu, podczas którego podekscytowany tłum coraz gwałtowniej nacierał na grupę osaczonych w jakims zaułku chińskich robotników. Pojawiły się kije, pałki i noże i sytuacja stawała się bardzo groźna. Norton wyszedł przed tłum, zasłaniając robotników i zaintonował:

"Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje...":

Po kilku minutach emocje opadły, niektórzy klęcząc, modlili się żarliwie, inni dziękowali Opatrzności za tego czowieka, który miał taki wpływ na wszystkich. Niebawem tłum rozszedł się w spokoju i nie doszło do poważnych rozruchów.

Badacze życia cesarza i historycy zastanawiają się co sprawiło, że prawie całe miasto, razem z władzami różnych szczebli, przez ponad 20 lat brało udział w tej komedii. Wszyscy przecież wiedzieli, że Joshua Norton nie jest żadnym cesarzem tylko byłym kupcem, który od utraty majątku doznał pomieszania zmysłów. Cała ta 20-letnia farsa mówi więcej o tym mieście niż tysiąc przewodników po San Francisco. Najbardziej prawdopodobna wydaje się opinia, że to co zrobił Norton zostało odebrane jako cięta satyra. Opinie są zresztą podzielone również co do poczytalności Nortona: niektórzy wcale nie uważają, że zwariował, ale że inicjując zabawną komedię, znalazł sposób na życie, ubogie, to prawda, ale widocznie nie tęsknił już za życiem w ciągłych nerwach businessmana. Nie miał zresztą środków, żeby znów zaistnieć w biznesie. Jeśli to prawda, to można być pewnym, że Norton bawił się świetnie odgrywając komiczną rolę cesarza w wielkim happeningu, w którym oprócz niego, brało udział kilkadziesiąt tysięcy "statystów". Jego edykty i proklamacje tylko na pierwszy rzut oka wydają się pozbawione sensu. Prawie wszystkie dotyczyły ważnych spraw, wiele zostało załatwionych z korzyścią dla zwykłych obywateli tylko dlatego, że zajął się nimi cesarz Norton. Otwarta krytyka, walka polityczna, rzadko odnoszą skutek, często lepszy jest polityczny kabaret, farsa. Takim kabaretem trwającym 20 lat cieszył obywateli San Francisco ich ukochany cesarz. Czy rzeczywiście doznał pomieszania zmysłów? Niektóre jego zarządzenia i proklamacje, zwłaszcza te najbardziej wizjonerskie albo celne politycznie, wydają się sugerować, że cesarz Norton wiedział co robi.

  • 21 września 1872 roku cesarz polecił przeprowadzenie stosownych pomiarów i wykonanie prac projektowych dla budowy mostu wiszącego przez całą zatokę, łączącego Oakland i San Francisco. Po cichu większość miasta wyśmiała ten pomysł, jako całkiem niewykonalny technicznie. Tak długiego mostu wiszącego na linach, nawet tylko do Goat Island, nie da się nigdy zbudować. Oakland Bridge oddano do użytku w 1936 roku.
  • Norton zaproponował też - lub zamiast, gdyby most okazał się faktycznie niewykonalny - zbadanie możliwości i budowę tunelu pod zatoką. Była to tak fantastyczna wizja, że nie wywołała nawet zbyt wielu komentarzy, ale tunel faktycznie zbudowano i oddano do użytku 16 września 1974 roku. Biegną nim pod wodami zatoki cztery linie kolejki podmiejskiej łączącej Oakland i San Francisco.

Możliwe, że Norton zawdzięczał swoją niezwykłą popularność nie tylko proklamacjom i decyzjom największej wagi, ale również dlatego, że pomimo własnej biedy, nigdy sam o nic nie prosił. Upominał się natomiast o ludzi biednych, słabych, prześladowanych. Domagał się sprawiedliwych podatków i uczciwych usług dla ludzi. Miał ujmujący charakter, był uprzejmy, nigdy nikogo nie obraził. W mieście, które dopiero co wprowadziło względny porządek i ład po latach rozpusty i dzikiego bezprawia gorączki złota i które najlepiej pamiętało przestępców, oszustów i bandytów, Norton był wcielonym aniołem. Na takim tle, jego zachowanie i maniery były czymmś niezwykłym, wprost bajecznym. Norton musiał być cesarzem, jak oznajmił w swojej pierwszej proklamacji, nawet jeśli dla każdego było oczywiste, że nie był prawdziwym cesarzem. Ale co to znaczy "prawdziwy" cesarz? San Francisco potrzebowało odtrutki, czegoś niezwykłego, szlachetnego. Norton jako cesarz zaspokoił najbardziej fantastyczne pragnienia tego miasta, które nie chciało już być prostackim "boom town". Dlatego obdarowało go cesarskimi przywilejami i honorami. Sława miasta prawa, którym rządzi mądry cesarz, nawet na niby, jest na pewno lepsza niż sława miasta znanego z domów publicznych na Barbary Coast.

Imperator Norton nie mał żadnych wrogów, ale przez pięć długich lat miasto było świadkiem jego konfliktu z niejakim Frederick'iem Coombs'em, oszustem, kłamcą i uzurpatorem, który nie tylko twierdził, że jest George'm Washington'em, ale wydawał niepoważne proklamacje i decyzje, podważając autorytet cesarza. Jakby tego było mało, stosowne władze milczały i nie robiły nic w obronie honoru władcy, a niektóre gazety publikowały proklamacje Coombs'a i zamieszczały śmieszne artykuły i obraźliwe rysunki, co mogło narazić na szwank powagę imperialnego rządu. Fredick Coombs, tak samo jak Norton, pochodził z Anglii. Był mistrzem w najnowszej sztuce robienia dagerotypów i fotografii i był zdolnym wynalazcą. W latach 30-tych XIX wieku podróżował po zachodnich stanach, ale ostatecznie osiadł w Nowym Jorku. Skonstruował koparkę i pierwszą na świecie elektryczną lokomotywę, ale żaden z tych wynalazków nie przyniósł mu ani sławy ani pieniędzy. Sławę zdobył dopiero w San Feancisco, gdzie pojawił się na początku 1863 roku. Otworzył tam gabinet frenologiczny, w którym określał talenty i zdolności osób z towarzystwa na podstawie budowy ich czaszek. Przedstawiał się jako "Profesor" Freddy Coombs. W swoim gabinecie prowadził też studio fotograficzne. Podobno wyglądał jak George Washington na portretach, co zauważali i komentowali wszyscy jego klienci. Pod wpływem takich zapewnień, Coombs miał uwierzyć, że jest George'm Washington'em. Zaczął się ubierać w stylu epoki, nosił mundur Armii Kontynentalnej, podobny do tego, jaki miał generał Washington podczas rewolucji. Swoją główną kwaterę ustanowił w legendarnym saloonie Martin and Horton, gdzie studiował mapy i planował strategiczne posunięcia wojsk rewolucyjnych. Pisał tam listy do Kongresu i komponował odezwy i proklamacje, tak samo jak Norton i zdobył na krótko wielką popularność, co oczywiście gniewało cesarza. Kiedy po kilkumiesięcznym planowaniu w saloonie uwierzył w końcu, że bitwa o Valley Forge została dawno zakończona, zaczął się pojawiać na Montgomery Street w pełnym XVIII wiecznym mundurze, w białej peruce i w czarnym, trójkątnym kapeluszu. Najczęściej widziano go z napisem "Wielki Kandydat Matrymonialny", Coombs przyznawał, że szuka w ten sposób odpowiedniej żony. Nie wiadomo dlaczego w pewmym momencie, jakby powątpiewając, że faktycznie jest reinkarnacją albo przynajmniej sobowtórem wielkiego generała, zaczął się przedstawiać jako Prezydent George Washington Drugi. Gazety i liczni obywatele mieli wyborną zabawę, ale cesarz Norton nie mogł znieść bezczelnego oszusta, który nie dość, że wcale nie przypominał prezydenta, to jeszcze miał czelność twierdzić, że ma szczególne powodzenie u kobiet. W końcu o mało nie doszło do procesów sądowych, ale obaj panowie nie mieli pieniędzy na adwokatów, skończyło sie więc tylko na doniesieniu, jakie Coombs złożył na policji, oskarżając Nortona o zrywanie plakatów z jego proklamacjami. Coombs twierdził, że Norton robi tak z zazdrości o jego "wielkie powodzenie u płci pięknej". W końcu, Norton znużony już do ostateczności obecnością szarlatana, wydał proklamację, a w niej rozkaz dla szefa policji:

zarządzam "pojmanie osoby Profesora Coombs'a, fałszywie zwanego Washingtonem numer Dwa, jako buntownika i awanturnika i odesłanie go, dla jego własnego dobra i dla dobra publicznego, do Stanowego Azylu dla Obłąkanych".

Coombs opuścił miasto prawie natychmiast, widocznie proklamacja cesarza miała w San Francisco dużo większą moc niż jego własne. Mark Twain wspominał, że spotkał go w Nowym Jorku w 1868 roku. Był nadal przekonany o swoim elektryzującym wpływie na kobiety, które oczarowywał pokazując im na ulicach nogi w białych pończochach. Sprzedawał też po 25 centów od sztuki swoje fotografie przy grobie Benjamina Franklina.

Z biznesowego punktu widzenia, utrzymywanie cesarza Nortona było świetnym interesem. Bardzo tanim, Norton kosztował przecież miasto zaledwie kilka skromnych posiłków dziennie, bezpłatne przejazdy, kilkudolarowe "czeki" i "obligacje rządowe" o śmiesznych nominałach, to wszystko. W skali miasta nie kosztował właściwie nic, a stał się najpopularniejszym symbolem San Francisco, tak jak dziś Golden Gate. Już dwa lata po proklamacji, w której ogłosił się cesarzem USA - 17 września 1861 roku - Opera Komiczna wystawiła sztukę pod tytułem "Norton Pierwszy", która cieszyła się niesłabnącym powodzeniem. W tym samym roku, pierwsza w mieście książka telefoniczna podała numer telefonu do recepcji w Eureka Lodging House przy nazwisku "Imperator Norton I". Wymienia go również powszechny spis ludności z 1870 roku. W rubryce "zawód" wpisano: "cesarz". O Nortonie pisały gazety w całej Ameryce, był sławny i popularny, stał się prawdziwą atrakcją turystyczną. W latach 1860-tych jednym z najszybciej rozwijających się sektorów gospodarki, była turystyka. Każdego dnia przybywało setki mil nowych linii kolejowych, budowano coraz większe, mocniejsze i szybsze lokomotywy. Lepiej sytuowani Amerykanie mogli teraz podróżować wygodnie po całym prawie kraju i zwiedzanie stało się najmodniejszą formą spędzania wolnego czasu. Dochody z turystyki zaczęły nawet traktować poważnie małe miasta, o wiele mniej atrakcyjne niż San Francisco. Sklepy z pamiątkami sprzedawały gipsowe figurki cesarza, a turyści mogli zobaczyć słynnego monarchę na własne oczy. Norton jest uwielbiany do dziś, ma naśladowców i następców, a Google na hasło "norton the first" wyświetla 195 milionów pozycji.

W deszczowy wieczór, w czwartek 8 stycznia 1880 roku, cesarz udał się na regularne, comiesięczne spotkanie dyskusyjne organizowane przez Hastings Society przy Akademii Nauk. Był stałym bywalcem Akademii i uczestniczył w większości dyskusji i debat. Tego dnia, jak zwykle, szedł piechotą i kiedy wdrapał się na ostatnie wzgórze tuż przy skrzyżowaniu ulic California i Dupont (obecnie Grant Avenue), naprzeciwko budynku Akademii, cesarz upadł nagle i zmarł. Następnego dnia na 3 stronie "The Mornig Call", gazety, w której dawniej pracował Mark Twain, ukazał się nekrolog następującej treści:

"Na cuchnącym bruku, w ciemności bezksiężycowej nocy, w siąpiącym deszczu i w otoczeniu pośpiesznie zgromadzonego tłumu ciekawskich nieznajomych, Norton I, z łaski Bożej, cesarz Stanów Zjednoczonych i Obrońca Meksyku, odszedł z tego świata. Inni władcy umarli otoczeni nie większą troską -  inni władcy umarli tak, jak żyli, z całą pompą ziemskiego majestatu, ale śmierć ich dosięgła. Norton I wznosi się na tą samą wysokość co większość z nich, będąc równym najwyższym królom lub cesarzom, jacy kiedykolwiek przywdziali koronę. Być może wzniesie się wyżej niż większość z nich".

W niedzielę 11 stycznia, "San Francisco Chronicle" zamieścił obszerne sprawozdanie z pogrzebu. Informację o tym powtórzyły wszystkie większe gazety w USA. "Chronicle" podał, że w pogrzebie wzięło udział 10 tysięcy osób. Inne źródła, że 20, ale każda z tych liczb jest ogromna i świadczy o popularności cesarza Nortona i szacunku jakim był otoczony. Norton nie pozostawił po sobie kont bankowych ani milionów, co podejrzewali niektórzy, sądząc, że cesarz symuluje swoje szaleństwo i potajemnie zbiera wielką fortunę na naiwności "poddanych". Zostały po nim tylko mundury, kapelusze, szabla, laska i parasol. W kieszeniach znaleziono sześć dolarów i kilkanaście centów w gotówce, a w jego pokoju w Eureka House, sfałszowane telegramy, jeden od cara Rosji Aleksandra II gratulującego mu rychłego ślubu z angielską królową Wiktorią i drugi od Prezydenta Francji. Cesarz nie posiadał żadnego majątku ani żadnych innych rzeczy osobistych. Jego ciało, wystawione na widok publiczny w domu pogrzebowym, odwiedziły tysiące ludzi, biednych robotników, przedstawicieli władz i magnatów-milionerów. Wszystkie koszta pogrzebowe pokryło miasto i kilku bogatych obywateli. Cesarza Nortona I pochowano na Masonic Cemetery w San Francisco. Miał prawdziwy, cesarski pogrzeb, ze wszystkimi honorami należnymi władcy.

*

Pięć lat później, w 1885 roku, Mark Twain wydał swoją najsłynniejszą powieść Przygody Huckleberry Finn'a, w której postać drobnego oszusta "Króla", jest wzorowana na Nortonie. Cesarz pojawił się też w wydanej w 1893 roku powieści "Szkodnik" ("The Wrecker") autora "Wyspy Skarbów", Roberta Louisa Stevenson'a. W 1934 roku, w ramach Wielkiej Eksmisji cmentarzy z San Francisco, szczątki cesarza przeniesiono do Woodlawn Cemetery w miasteczku Colma, kilka mil na południe od San Francisco, gdzie przeniesiono wtedy wszystkie cmentarze. Ceremonia, w której wzięły udział tysiące ludzi, była typowo wojskowa, było składanie flagi, salwy, obecne były delegacje weteranów, wydziałów policji i dziesiątków organizacji. Sława cesarza Nortona I sięgnęła daleko poza San Francisco. Cesarz doczekał się szczegółowej biografii, setek artykułów w gazetach i magazynach i licznych wzmianek w przewodnikach i książkach. Wspominają o nim autorzy co najmniej kilkudziesięciu powieści, krótkich opowiadań i sztuk teatralnych. Pojawił się w komiksach i grach, a nawet w jednym z odcinków słynnej Bonanzy. Na kanwie jego życia powstało kilkanaście oper i musicali, co najmniej kilka zespołów muzycznych używa jego imienia w swojej nazwie, nie tylko w Ameryce. Ma wielbicieli nawet w Irlandii i na Nowej Zelandii. Legenda człowieka, który został cesarzem USA trwa.

*    *    *

W 1964 roku występujący na scenie baru homoseksualistów "The Black Cat" z programem komicznych przeróbek znanych oper i operetek, popularny w tym środowisku drag queen José Julio Sarria, ogosił się "Wielką Matką, Absolutną Cesarzową San Francisco, José Pierwszym, Wdową po Nortonie". Nie wiadomo dlaczego Saria nazwał się "Grande Mere", "Wielka Matka" po francusku i po hiszpańsku, jest jednak pewne, że miliony jego wielbicieli znają tajemnicę tego tytułu. Saria był znany wcześniej, przeszedł do historiii  jako pierwszy na świecie jawny gay ubiegający się o stanowisko we władzach miasta w oficjalnych wyborach. Wcześniej założył kilka organizacji walczących o prawa dla homoseksualistów, rozszerzone później o prawa dla lesbijek i wszelkich innych osób ujawniających wtedy jeszcze niekonwencjonalne preferencje seksualne. W latach 60-tych homoseksualizm był w USA nielegalny, a publiczne manifestowanie tej orientacji było karane więzieniem. W tamtych dziwacznych czasach, homoseksualizm nie był nawet jeszcze orientacją, lecz zbczeniem, zwalczanym przez wszystkie władze i policje w kraju. Policja urządzała regularne rajdy na gejowskie bary, których w San Francisco były dziesiątki, przypadki aresztowań i pobić były więc bardzo częste. Sarria zorganizował najpierw związek właścicieli barów próbujących się bronić przed opresją władz i brutalnością policji. Ruch rozwinął się później i dziś San Francisco ma najbardziej okazałe parady dumy w całej Ameryce. Różnych imprez o tematyce związanej z orientacją seksualną jest tu zresztą więcej, niektóre zabawne, inne takie, na które nie zalecamy wybrać się z dziećmi. Oprócz śpiewania w damskim przebraniu śmiesznych wersji arii Carmen z Bolera albo Aidy, Sarria stał się działaczem społecznym. Walczył, przemawiał i przekonywał społeczność gejowską o tym, że nie powinna się ukrywać, ale że musi być otwarcie i jawnie dumna ze swoich preferencji. José Sarria jest bohaterem środowiska gejowskiego. Za swojego idola uznają go wszyscy określani ogólnie jako LGBT. W różnych opracowaniach na jego temat, czasem bywa określany jako "on", kiedy indziej jako "ona", wdowa po cesarzu Nortonie. Przez 30 lat Sarria organizował doroczne pielgrzymki do grobu "mojego zmarłego męża" w rocznicę jego śmierci. W 1965 roku Sarria założył Cesarski Dwór San Francisco, zajmujący się promowaniem homoseksualizmu i walką o równe prawa dla społeczności LGBT ("Court" ma dwa znaczenia: Dwór i Sąd). Dwór Cesarzowej José Pierwszego (Pierwszej?) rozrósł się ogromnie, na jego bazie powstał Międzynarodowy System, który działa już w kilku krajach i w ponad 60 miastach USA. W 1972 roku Sarria i założona przez niego Rada Cesarzy wykupili miejsce na cmentarzu Woodlawn, tuż kolo grobu cesarza Nortona. Zmarły na raka w 2013 roku Sarria jest tam pochowany. Jego kamień nagrobny jest taki sam jak kamień na grobie Nortona (zobacz galerię zdjęć z pogrzebu "Wdowy po Cesarzu Nortonie")..

José Sarria, jego życie i dokonania wybiegają poza obszar tematyczny naszego Przewodnika, zainteresowanych odsyłamy do Google, który na hasło "José Sarria" wyświetla ponad 5 milionów linków. Pewnie nigdy się nie dowiemy dlaczego José postanowił zostać wdową po cesarzu Nortonie. Mógł się był przecież ogłosić wdową po dużo bardziej prominentnej postaci, faktycznym cesarzu, królu albo prezydencie, bezpotomnym albo takim, o którym wiadomo, że Sarria nie trafłby przez niego do sądu za szarganie nazwiska. Norton, nie dość, że przez większość współczesnych (pomimo wszystkich honorów jakimi obdarzyło go to miasto za życia i po śmierci) jest uważany za niegroźnego świra, to nie istnieje żaden, ale to absolutnie żaden dowód, nawet najbardziej pośredni, poszlaka, że miał cokolwiek wspólnego z gejami. Może nawet przez całe swoje życie nigdy nie spotkał geja. Każdego roku w rocznicę śmierci cesarza, szereg organizacji i tysiące zwykłych obywateli i turystów odwiedza jego grób. Największe obchody, połączone z mszą w katedrze za jego duszę, a od 2013 roku również za duszę Absolutnej Cesarzowej José, organizują środowiska LGBT.

Historia José Sarrii i związanie jego ruchu z nazwiskiem osoby o ugruntowanej pozycji w świadomości lokalnej populacji, wręcz przez nią kochanej i szanowanej, było genialnym manewrem marketingowym, godnym najlepszego stratega od reklamy. Norton jest do dziś jedną z najpopularniejszych postaci San Francisco i choć nigdy nie wygłosił ani nie napisał ani jednego zdania na temat homoseksualizmu, jest powszechnie wiązany z LGBT. Cesarz Norton stał się patronem i symbolem środowisk homoseksualnych i lesbijskich. Legenda człowieka, który został cesarzem Stanów Zjednoczonych trwa, ba rozwija się i rozszerza o całkiem nowe odsłony.


Web Analytics