Krótka Historia Supai map1 map2 map5

Thursday, May 09th

Krótka Historia Supai


Indianie Havasupai nie znają swojej historii, nie umieliby udokumentować ani swojego pochodzenia ani prawa do ziemi, na której żyją. Nie tylko zresztą oni, dotyczy to wszystkich nomadów na całym świecie. Historia to pojęcie nieznane większości koczowniczych plemion indiańskich przed przybyciem białych. Przeszłość, przyszłość, czas i przestrzeń miały dla nich całkiem inne znaczenie niż dla nas. Historia, nie tylko jako dyscyplina ale nawet jako praktyczny i przydatny zapis przeszłych wydarzeń, nie była potrzebna przemieszczającym się sezonowo grupom. Od setek, a może tysięcy lat, tak samo. Wiosną i jesienią, kiedy ustępowały śniegi, albo kiedy robiło się za gorąco. Albo kiedy - okresowo - pojawiały się stada zwierząt, na które można było polować.


Indianie Havasupai, stary czlowiek opowiada historie młodym, 1899 r.


Rolę historii zastępowały podania i przekazywane ustnie przez szamanów, wodzów i mędrców opowieści, legendy i w końcu wyrosłe z nich wierzenia i obrzędy związane z plemieniem, których nie było potrzeby umieszczać ani w czasie ani w przestrzeni. W dużej mierze właśnie dlatego tak łatwo było przepędzać całe plemiona z miejsca na miejsce. Koczowniczy Indianie nie mogli też pojąć koncepcji własności ziemi. Jak można posiadać ziemię? Albo powietrze, rzekę, wodę w oceanie? Podpisując dziesiątki umów i porozumień z białymi uważali, że wystrychnęli tych głupich przybyszów na dudka. W zamian za krzyżyk nagryzmolony na jakimś papierze przyrzekającym białym wielkie połacie ziemi, delegacja plemienia dostała koce, worki mąki i strzelby, a wodzowie zostali utraktowani kolacją i wodą ognistą. Śmiechom i żartom nie było końca do momentu, kiedy pojawiała się kawaleria i likwidowała indiańskie tipis - zgodnie z traktatem. Wiadomo jednak dzięki badaniom naukowym, że Havasupai żyli tu od setek lat.

Przodkowie Havasupai po raz pierwszy ujrzeli białych ludzi w 1776 roku, kiedy przeszła tędy wyprawa Francisco Garces i Juana Bautista de Anza. Mogli tu również być członkowie wcześniejszej o ponad 200 lat wyprawy Francisco Vásqueza de Coronado. W zapiskach z obu tych wypraw są wzmianki o Indianach, przodkach Havasupai i Hualapai. Francisco Garces zszedł ze swoimi ludźmi na dno Wielkiego Knionu i dotarł do wioski Indian Havasupai. Przebywał tam pełnych sześć dni i w swoim dzienniku zapisał, że spotkanie z indianami dało jemu i uczestnikom wyprawy wielką ulgę po wielu dniach kluczenia w kanionach i uwolniło ich od pogłębiającej się melancholii. Dłuższe przebywanie w głębokim kanionie u wielu ludzi wywołuje uczucie przygnębienia, wyzwala lęk i poczucie uwięzienia. Ponad wiek później eksplorując Grand Canyon major John Wesley Powell wyraził w swoim dzienniku nadzieję, że "jeszcze kilka dni i wydostaniemy się z tego więzienia". Zapis w dzienniku de Anzy jest najstarszym świadectwem istnienia indiańskiej osady w kanionie Havasu. Supai istniało tam już więc co najmniej 200 lat temu. Havasupai mówią jednak, że ich przodkowie żyli tam zawsze.

Pod koniec XIX wieku kanion Havasu stał się obiektem zainteresowania Mormonów, którzy byli wtedy najbardziej ruchliwą grupą w Ameryce - nie licząc poszukiwaczy złota - i po przeniesieniu się na zachód z Pensylvanii spenetrowali większą część dzisiejszych stanów Wyoming, Utah, Nevada, Arizona i wschodnia California i założyli szereg osad i miast. Mormoni wierzyli, że indiańskie plemiona na Zachodzie, w tym Havasupai, to Lamanici, potomkowie Lamana, syna proroka Lehi, który przywiódł Izraelitów do Nowego Świata. Historia czterech głównych plemion ludzkich jest zawarta w napisanej w 1830 roku przez założyciela kościoła mormońskiego Josepha Smith'a, "Księdze Mormona". Oprócz Lamanitów, wielka księga wymienia i opisuje plemiona Jaredytów, Mulekitów i Nefitów. Chociaż na Lamanitach ciążyła klątwa za różne opisane w księdze grzechy, za które oprócz klątwy Bóg ukarał ich jeszcze ciemną skórą, Mormoni nie zamierzali ich wytrzebić, a raczej porozumieć się dla wspólnych korzyści.

Niecałe dziewięć mil na południe od dzisiejszego miasta Powell i jeziora o tej samej nazwie i kilka mil od słynnego Horseshoe Bend, ściany Wielkiego Kanionu schodzą w dół i tworzą szerokie plaże po obu stronach Colorado. Rzeka jest w tym miejscu stosunkowo płytka i przez większą część roku umożliwia przeprawę w obie strony. Wszędzie gdzie indziej kanion jest do dziś barierą prawie nie do przebycia. Miejsce to odkryli w 1776 roku uczestnicy wyprawy zorganizowanej przez dwóch hiszpańskich zakonników, ojców Atanasio Domínguez'a i Silvestre Vélez'a de Escalante. Bród był używany przez wiele lat, przez jakiś czas istniał tu nawet fort amerykańskiej armii. We wrześniu 1870 roku, wraz z najważniejszymi osobistościami mormońskiemi, zjawił się tu niejaki John D. Lee, ukrywający się przed stóżami prawa i "formalnie" ekskomumnikowany z kościoła Mormonów za udział w 1857 roku w zbrodniczym napadzie.na karawanę zmierzających do Californi imigrantów z Arkasas. Coraz większa liczba mormońskich karawan podróżujących z Utah na południe do osad Hopi i dalej, oraz karawan ze wschodu, które musiały się przeprawić na drugą stronę, sprawiły, że zbudowanie tu dwóch przystani na obu brzegach i instalacja promu, wydała się najlepszym rozwiązanirm.

Mormoni nie byli jednak zachwyceni promem pana Lee, przedsięwzięciem, w które sami zainwestowali poważne środki i które uważali za własne. Przeprawa w tym miejscu oznaczała konieczność nadłożenia drogi z osad Hopi na wschód i dalej na zachód do St. George, szukali więc jeszcze krótszej drogi i przeprawy gdzieś dalej, w zachodniej części Wielkiego Kanionu. W 1872 roku, w jednej z jego płytszych odnóg, nad pięknym, turkusowym strumiemniem, wyprawa badawcza Jacob'a Hamblin'a - jedna z siedmiu w tym roku - natrafiła na minaturową wioskę Indian Havasupai. Z jakichś powodów Havasupai nie przyjęli ich jednak chętnie i przyjaźnie. Uwolnili uczestników wyprawy pod warunkiem złożenia przysięgi, że nigdy, przenigdy nie ujawnią białym informacji o ich wiosce. W 1889 roku Havasupai urządzili długotrwałe Tańce Duchów błagając przodków o pomoc w przepędzeniu białych z okolic kanionu. Jeszcze przez wiele lat całe plemię ewakuowało się i ukrywało przez kilka dni w zakamarkach i rozwidleniach Havasu Canyon, kiedy ich skautowie donosili z góry, że zbliża się grupa białych.

Indianie spędzali wiosnę i gorące lato w żyznej oazie na dnie kanionu, gdzie uprawiali kukurydzę i warzywa, a na zimę przenosili się na równinę nad kanionem, gdzie zjawiały się większe zwierzęta, na które polowali przed nadejściem zimy. W 1882 roku rząd federalny "dał" Indianom Havasupai 518 akrów ziemi - mniej niż jedna mila kwadratowa - na dnie Havasu Canyon, w tym samym miejscu, w którym od wieków spędzali lato, oraz przydział mąki i smalcu i nazwał to Rezerwatem Indian Havasupai. Decyzja rządu spowodowała załamanie się wielowiekowej równowagi społecznej i ekonomicznej plemienia. Zamknięci w rezerwacie, pozbawieni możliwości polowania powyżej kanionu na terenach należących teraz do rządu USA i zdani całkowicie na głodowe racje żywnościowe, Havasupai stracili możliwość utrzymania się przy życiu i stali się nędzarzami "na utrzymaniu" Biura do Spraw Indian. Większość Indian uciekła wtedy gdzie indziej w poszukiwaniu pracy.


Kobiety Havasupai wyplatające koszyki, ca. 1920r.


Na prefabrykowanych domach w Supai są anteny telewizji satelitarnej i działają tam telefony komórkowe. Kościół mormoński, kaplica o nieokreślonej denominacii, motel i większość domów mają urządzenia chłodzące, kilka razy dziennie startuje tu i ląduje helikopter. Pola we wiosce, na których tak jak dawniej, setki lat temu, wciąż rosną cebule, słodka kukurydza i melony, Indianie orzą dziś traktorem. Ale na tym kończy się ich flirt z cywilizacją białego człowieka. Havasupai, ostatni mieszkańcy Wielkiego Kanionu, których nie udało się stąd usunąć w żaden sposób, podobnie jak Hopi zachowali, a raczej odzyskali dużą niezależność po latach walk w sądach o swoje odwieczne ziemie. Havasupai, pomimo strzępów nowoczesności jakie zaakceptowali, żyją podobnie jak dawniej.

Dziś plemię składa się z 650 osób, z czego w kanionie mieszka zaledwie około 200, pomimo, że w 1975 roku decyjzą Kongresu do obszaru rezerwatu dodano 185 tysięcy akrów ziemi kilka mil na południe od krawędzi Wielkiego Kanionu. Ale nie było to takie łatwe jak się wydaje. Te 185 tysięcy akrów - mniej niż 290 mil kwadratowych - Havasupai nie dostali od Kongresu w prezencie. Zdobyli tą ziemię - pustynię ale pełną minerałów i uranu, który w latach 80-tych zaczęły już wydobywać amerykańskie firmy - po wielu latach ciężkiej walki w sądach, zakończonej wreszcie zwycięstwem. Wszyscy członkowie plemienia mówią ojczystym językiem, dialektem z grupy Yuma, którym posługują się również sąsiedni Hualasupai i resztki żyjących tu jeszcze Indian z plemienia Yavapai. W latach 90-tych został stworzony alfabet i dialekt ma też wersję pisaną.

Hualapai i Havasupai byli jednym plemieniem jeszcze wtedy kiedy rząd dzielił ziemię i tworzył rezerwaty. Plemię podzielono na dwie osobne grupy, przydzielając jednym kawałek pustyni, a drugim małą oazę w głębokim kanionie, zamiast jednego, większego obszaru. Obydwie społeczności są odtąd uznawane przez rząd USA za osobne plemiona. Hualapai i Havasupai mają zatem osobne rezerwaty, osobne władze i są traktowane jak dwa różne narody. Na dwa różniące się od siebie dość znacznie sub-dialekty rozdzielił się nawet dialekt Yuma, którym mówiły wszystkie żyjące tu dawniej plemiona.

Dziś obie społeczności żyją w 99% z turystyki. Havasupai z paru wodospadów, szmaragdowej wody w miniatutrowych jeziorkach i z opłat od wszystkiego pobieranych od turystów, a Hualapai głównie z opłat za widoki, a od 2007, za przejście po szklanym moście. Ale to wystarcza tym miniaturowym społecznościom. Po latach nędzy i chorób, Hualapai i Havasupai mają wreszcie jaką taką stabilizację i mogą żyć podobnie jak dawniej, nie martwiąc się cywilizacją białego człowieka, która sprowadza tylko samo zło.


Web Analytics