Noclegi map1 map2 map5

Thursday, May 09th

Podróże | Tips | Noclegi

Noclegi


Nie ma żadnych żelaznych zasad, chociaż na blogach są miliony rad i pouczeń jak rezerwować pokoje hotelowe, jak szukać zniżek i kuponów, itd. Jedni przysięgają, że najlepiej robić rezerwacje o wiele wcześniej, inni, że specials są najczęściej w dzień noclegu, kiedy hotelom grożą pustostany. Nie ma na to pewnej reguły. W różnych miejscach bywa bardzo różnie. Obniżki cen pokoi w dzień wynajmu stosują najczęściej droższe, drogie i super-drogie hotele, ale prawie nigdy nie stosują tańsze sieci motelowe. Prawie zawsze mają tam wolne miejsca, to dla nich stan normalny a liczba gości zależy od pobliskiej autostrady i dnia tygodnia, a nie od obniżki ceny o pięć dolarów..


Hotel Zdjęcie: A Clarke Scott


Najtrudniej o noclegi w czasie różnych świąt i wydarzeń, które powodują, że Amerykanie rzucają się na kierownice i tłumnie wyjeżdżaja we wszystkich kierunkach, żeby potem zatkać infrastrukturę hotelową i restauracyjną tysiąc mil od domu. Jeżeli więc nie chesz nocować na dworcu ani zapłacić kwot, które zniszczą twój wakacyjny budżet, nie jedź na wycieczkę krajoznawczą po USA we Forth of July (4 lipca) albo w Labor Day (pierwszy poniedziałek września - długi weekend), kiedy 40 milionów ludzi wyrusza w jakąś podróż. Ale i to nie jest do końca właściwa rada: w dzień Niepodległości takie miejsca jak Chicago, New York czy Los Angeles... pustoszeja. Zostają ludzie starzy, ci którzy muszą i smarkacze przez całą noc nie dający zasnąć strzelając petardami i wszystkim co w dużych miastach jest nielegalne ale łatwo dostępne (policja nie reaguje na grupki wyrostków bawiących się sztucznymi ogniami w każdej alejce). Jedyna rada jaka wydaje się sensowna, to test rynku, który można łatwo przeprowadzić symulując różne daty pobytu i porównując ceny.
Niektóre firmy oferują zniżki, kupony i inne formy zachęcania klientów. Prawie nigdy nie ma problemu z noclegiem wzdłuż autostrad, z dala od centrów miast i od parków narodowych (miejsca w niektórych hotelach i schroniskach niedaleko parków, a nawet na kampingach i polach namiotowych, trzeba często rezerwować z rocznym wyprzedzeniem), ale na sto procent nie znajdziesz noclegu bez rezerwacji w promieniu 150 mil od Sturgis, South Dakota w czasie zlotu motocyklistów (pierwsza połowa sierpnia), ani w Daytonie i w najbliższej okolicy podczas Daytona Bike Week w marcu. Trzeba rezerwować, najlepiej dużo, dużo wcześniej, co najmniej parę miesięcy. W takich miejscach i podczas takich wydarzeń, im później rezerwujesz, tym drożej. Nie ma czegoś takiego jak Last Minute w Daytona Beach, kiedy do miasta zbliża się już pół miliona choppers i Harley'ów. Nie dotyczy to oczywiście drogich i najdroższych hoteli, które zawsze mają wolne pokoje, apartamenty i presidential suites. Takie miejsca nigdy nie obsługują klientów, dla których różnica w cenie w wysokości kilkuset dolarów to jakiś wielki problem. Podczas swoich pobytów w Chicago słynna Elizabeth Taylor mieszkała zawsze w hotelu Ambassador East, uważanym za perłę Gold Coast. Zatrzymywało się tam wielu celebrytów tamtych czasów, a dla Franka Sinatry obsługa instalowała w jego apartamencie kuchnię gazową, ponieważ wielki artsta lubił gotować. Klienci Ambassador East i The Drake w Chicago, Trump International w Washington D.C. albo The Ritz-Carlton w Nowym Jorku, w którym najtańszy pokój kosztuje $1,000 za noc, nie muszą nawet wiedzieć, co to jest motel albo hostel. Dla całej reszty świata, czyli dla milionów normalnych ludzi, to najlepsze wynalazki w branży noclegowej.


Hostele


Sacramento International Hostel, naładniejszy hostel w USA Zdjęcie: Loco Steve


Hostele są najtańszą opcją noclegową, dlatego korzystają z nich tysiące podróżnych na całym świecie. Pomysł tanich miejsc noclegowych zapoczątkował w 1912 roku niemiecki nauczyciel Richard Schirrmann z myślą o młodzieży szkolnej, której nie było gdzie przenocować podczas wycieczek krajoznawczych. W ciągu kilku lat powstało więcej takich miejsc, a inicjatywa spotkała się z wielkim poparciem niemieckich władz. Dziś na całym świecie działają dziesiątki tysięcy hosteli oferujących całą gamę usług i rożne standardy. Niektóre łączą pobyt z różnymi formami turystyki, zwiedzaniem miast i okolic, programami edukacyjnymi, itd. To co łączy wszystkie hostele, to niskie ceny, oferowane głównie dzięki niskim kosztom ich prowadzenia. Większość oferuje wspólne sale noclegowe z kilkoma lub kilkunastoma łóżkami, często piętrowymi, chociaż pokoje kilkuosobowe albo nawet pojedyncze są również dostępne w wielu hostelach. Ograniczenie prywatności nie jest jednak uważane za wadę hosteli, w których o wiele łatwiej o nawiązanie znajomości i integrację z innymi mieszkańcami. Niskie ceny są utrzymywane dzięki szczególnie oszczędnej gospodarce. Hostele nie mają telewizorów w każdym pokoju, indywidualnych łazienek, lodówek, suszarek do włosów, żelazek i innych wygód ani standardowego wyposażenia nawet niedrogich moteli. Wszystkie urządzenia i zaplecze są wspólne. Pościel osób pozostających w hostelu na dłużej jest wymieniana tylko na życzenie, a z różnych udogodnień mieszkańcy korzystają zbiorowo. Większość hosteli oprócz sal i pokoi noclegowych, ma dobrze a nawet bardzo dobrze wyposażone kuchnie, pralnie, pokoje rekreacyjne, czytelnie i biblioteki, sale telewizyjne, itd. Prawie zawsze w każym z takich pomieszczeń jest po kilka osób, łatwo więc o rozmowę i o nową znajomość. Hostel przypomina bardziej studencki akadamik niż hotel, takie zresztą były początki tej idei. Prawie wszędzie można też zjeść skromne śniadanie złożone z bułek, owsianki na mleku, serków, masła, mleka, herbaty i kawy. Nie jest to nic specjalnego, ale lepsze niż szukanie restauracji zaraz rano.
Wokół hosteli narosło mnóstwo loegend, sprzecznych zresztą ze sobą nawzajem. Że hostele to miejsca, gdzie sypiają brudni bezdomni, że przychodzą tam ludzie w wiadomych celach, albo żeby zorganizować imprezę tanim kosztem. Wszystko to nie jest prawdą. Prawie wszystkie hostele są zamknięte w dzień, mają pełną załogę 24 godziny na dobę, na miejscu jest ochrona i wszyscy użytkownicy muszą się rejestrować. Nie jest też prawdą, że hostele są niebezpieczne, a rozpowszechnione przez hollywoodzkie filmy historie o przestępcach grasujących właśnie w hostelach, są nieprawdziwe. Kradzież, napad i inne przestępstwa mogą się wydarzyć wszędzie. Łatwiej paść ofiarą przestępstwa w przydrożnym motelu niż w typowym hostelu. Jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą wyszukiwarką hosteli jest strona HostelWorld, która wynajduje nie tylko hostele ale też motele i "bed and breakfasts". Strona zamieszcza sporo informacji o każdym hostelu, w tym zdjęcia, ceny i dość szczegółowe opisy usług i wyposażenia. Bardzo dobra jest też strona Hotels Combined, na której można znaleźć oferty z wielu różnych wyszukiwarek i porównać ceny. Niezła jest też strona hostels.com. Jest tam mniej inforamcji, ale strona jest przydatna choćby dla porónania cen i opisów. Zanim jednak zarezerwujesz nocleg w którymkolwiek hostelu, dowiedz się więcej o dzielnicy, czy można bezpiecznie wyjść i pospacerować po okolicy, zwłaszcza jeżeli nie masz samochodu. Poszukaj też informacji o samym hostelu. Najlepszym miejscem gdzie znajdziesz informacje o każdym miejscu noclegowym, jest TripAdvisor.


Motele


Del Mar Motel, San Diego, California Zdjęcie: Del Mar Motel


Nazwa "motel" to skrót od "motor hotel", czyli hotel dla podróżnika zmotoryzowanego. Pierwszy motel na świecie powstał w San Luis Obispo w Californi w 1925 roku i był bezpośrednią - i pierwszą poważną w skutkach - reakcją na popularyzację automobila. W latach 20-tych pojazd mechaniczny był już w powszechnym użyciu w całej Ameryce. Po serii prób z pojazdami na rowerowych kołach, w 1908 roku fabryka Henry Forda w Detroit wypuściła model, który zrewolucjonizował transport na całym świecie. W 1908 roku Model T kosztował 850 dolarów, ale po uruchomieniu linii produkcyjnej Forda, cena tego pierwszego masowo produkowanego samochodu w historii spadła do 300 dolarów za sztukę. Robotnik w montowni Forda zarabiał w 1925 roku $5.00 dziennie, dwa razy więcej niż przeciętna pensja fabryczna w USA, Model T mógł więc kupić prawie każdy robotnik, a nawet sekretarka i pracownik biurowy nie pracujący w firmie Henry Forda. Samochód stał się w Ameryce powszechny, był tani i zapewniał po raz pierwszy w historii możliwość poruszania się na dalsze odległości. Do roku 1927, kiedy Model T został zastąpiony innymi modelami, fabryka wyprodukowała i sprzedała ponad 15 milionów egzemplarzy tego pojazdu. Liczba ludności Stanów Zjednoczonych wynosiła wtedy niecałe 116 milionów, jeden Model T przypadał więc statystycznie na 7.6 osób. Więcej niż w krajach Europy Zachodniej jeszcze w latach 60-tych (w USA w 1960 roku co 3 obywatel miał samochód, w Anglii co 7-my, a w Polsce - co 125-ty). Oprócz Forda, istniało już wtedy wiele innych wytwórni pojazdów mechanicznych. Stolicą tego przemysłu była wtedy Indiana a nie Detroit, fabryki istniały też w Ohio, w Californi i w innych stanach, liczba samochodów osobowych była więc znacznie wyższa. W 1908 roku, kiedy Model T zaczynał podbijać Amerykę, istniało w tym kraju tylko 18 tysięcy mil dróg pokrytych jakąś nawierzchnią. Reszta to drogi bite, trakty dla wozów i bezdroża. Ludzie podróżowali jeszcze wtedy pociągami, ale samochód stał się najmodniejszym przebojem dziesięciolecia. Podróż z Los Angeles do San Francisco nowym pojazdem, trwała jednak pełne dwa dni, co wymagało noclegu na trasie. Podróżni mieli do wyboru drogie hotele w mijanych miasteczkach, pola namiotowe, albo spanie w aucie. Właśnie dlatego, w połowie drogi między tymi miastami, w San Luis Obispo, przedsiębiorczy architekt Arthur S. Heineman zbudował dom noclegowy, który nazwał "motor hotel", albo w skrócie: Mo-Tel. Nocleg kosztował w nim $1.25, w pokojach były łazienki, czysta pościel na łóżkach, stolik z krzesłami, szafa na ubrania, nakasliki i odbiornik radiowy. Linia produkcyjna Henry Forda stała się bezpośrednią przyczyną powstania nowego rodzaju domów noclegowych, oraz największej na świecie sieci dróg i autostrad, zrewolucjonizowała transport towarów, doprowadziła do upadku kolejnictwa i do powstania całych dziedzin przemysłu, od restauracji z kelnerkami na wrotkach, po samochodowe kina i samochodowe domy pogrzebowe.
Motel jest do dziś najpopularniejszym miejscem noclegowym w Ameryce. Jest to wciąż hotel dla podróżującycyh samochodem, nic nie zmieniło się pod tym względem od 1925 roku. Motel, stoi prawie zawsze na zjazdach z autostrad, dziś prawie każdy ważniejszy zjazd to cała grupa moteli. Każdy, nawet w zatłoczonym centrum miasta, ma obszerny parking, na którym można bezpiecznie zostawić auto, a na przedmieściach nawet wielką ciężarówkę albo autokar. Wokół moteli zawsze są restauracje i bary, stacje benzynowe, mimni-marts, a w niektórych miejscach nawet całe shopping malls. Takie miejsca, co kilkanaście albo kilkadziesiąt mil wzdłuż każdej autostrady, to prawdziwe oazy cywilizacji i nowoczesności, mini-miasteczka dla zmotoryzowanych podróżnych. Na ruchliwych trasach prawie nigdy nie warto rezerwować noclegów, rzadko jest problem ze znalezieniem wolnego pokoju, chyba, że akurat jest 4 lipca. Warto natomiast posprawdzać ceny moteli na trasie. Większość dużych firm internetowych oferuje właściewie takie same usługi, nie ma specjalnej różnicy w ofercie między kayak i trivago. Ja polecam booking com, ale to bardziej przyzwyczajenie niż konkretny powód.


Bed and Breakfast


Canonboro Inn Bed and Breakfast, Charleston, South Carolina Zdjęcie: Canonboro


Bed and Breakfast to idea stara jak świat. Zajazdy w prywatnych domach z kilkoma pokojami na piętrze albo na poddaszu i z gospodą na dole, były znane w starożytnym Rzymie, a nawet dużo wczesniej, w Babilonii, w Sumerze i w antycznych Chinach. Niemiecki "Gästehaus", angielski "Inn", francuski "Pension de Famille" i polski "Pensjonat" to tylko lokalne odmiany tego samego co w Ameryce nazwano "Bed and Breakfast", zapożyczając zresztą dawne niemieckie określenie "Übernachtung mit Frühstück", ale bez pełnego wyżywienia jak w dawnych pensjonatach, w których można było mieszkać dłużej i mieć zapewnione pełne utrzymanie. Bed and Breakfasts zapewniają dziś tylko nocleg i śniadanie.
Bed and Brekfasts były popularne w Ameryce już w czasach kolonialnych. Tradycja przyjmowania podróżnych we własne progi przyszła tu z Europy i z czasem zajazdy i domy gościnne były we wszystkich cywilizowanych rejonach Ameryki. Po Wojnie Secesyjnej właściciele dawnych majątków, których nie splądrowały bandy wyzwolonych niewolników ani nie spaliły oddziały Shermana i którzy przetrwali wojenną zawieruchę i uniknęli powojennych porachunków, bezprawia i "Reconstruction", często otwierali swoje domy lub to co z nich ocalało, dla podróżnych, przekształcając swoje dawne pałace w pensjonaty. Była to wtedy jedyna szansa przetrwania - bez ziemi, bez bawełny i bez dochodów. Setki podupadłych budynków są dziś starannie odreastaurowanymi muzeami, dzięki Bogu przejętymi lub wykupionymi przez stan albo organizacje muzealne, towarzystwa historyczne, albo przez nowych, prywatnych właścieli. Wiele z nich do dziś służy jako małe, rodzinne hoteliki. Tak jest prawie na całym Starym Południu, ale Bed and Breakfasts działają w całej Ameryce. Pokoje do wynajęcia były w setkach domów na ruchliwych traktach na długo przed epoką samochodu.
Bed and Breakfast w starych, historycznych dzielnicach, to prawdziwy rarytas, zwłaszcza w takich miejscach jak Natchez i Jackson, Mississippi, New Orleans, Louisiana, Savannah, Georgia albo Charleston, South Carolina. Wszystkie są super-starannie odrestaurowane i zapewniają najwyższy komfort i czar dawnych pałaców, na które nie stać już dziś większości zwykłych ludzi. Nie jest to opcja tania, ceny pokoi w takim rodzinnym hotelu wahają się przeważnie od $120.00 do $360.00 za noc, ale są też o wiele droższe. Pokoje są przeważnie meblowane w stylu eopki, z autentycznym wyposażeniem sprzed 100 albo 150 lat, pełne antyków i autentycznych drobiazgów, posiłki są podawane na stylowych zastawach, a werandy oświetlają stare, gazowe latarnie. Wiele Bed and Brakfasts to miejsca wprost bajkowe, o ciekawej historii, pełne dawnej atmosfery. Właściciele prześcigają się w oferowanych udogodnieniach, zapewnieniu najlepszych warunków i w odtworzeniu szczegółów epoki. Najczęściej mieszkają na miejscu, chętnie dzielą się opowieściami z mieszkańcami, zwłaszcza przy wspólnym śniadaniu. Jest kilka wyszukiwarek specjalizujących się głównie w tych obiektach, ale najlepszy wydaje się BedandBreakfast.com z wieloma opcjami filtrowania wyników. Można tam zarezrwować pokój na całym świecie. Bardzo dobra jest też wyszukiwarka BBOnline.com oferująca B&B tylko w USA. Oprócz informacji o Bed and Breakfasts, obie publikują artykuły o atrakcjach, proponują trasy wycieczek i wypadów. Niestety, żadna nie ma wersji po polsku, dlatego znowu booking.com , ktory ma filter B&B (w lewej kolumnie), jest nie do pobicia.


AirBnB


Apartament Zdjęcie: Archiwum


AirBnB to stricte noclegi na jedną noc albo czasem na kilka, dla pojedynczych osób albo dla większych grup. Firma dokonuje rezerwacji prywatnych kwater, pokoi hotelowych, noclegów w hostelach i Bed and Breakfasts, oraz miejsca na wycieczkach i w różnych wydarzeniach turystycznych, a nawet stoliki w restauracjach, ale to stosunkowo niedawne dodatki do podstawowej działalności. Firma nie posiada żadnych obiektów i jest tylko brokerem pobierającym prowizję od rezerwacji. Nie różni się pod tym względem od wszystkich pozostałych firm zajmujących się rezerwacjami hoteli, samochodów, biletów lotniczych, itd. AirBnB ma w swojej ofercie ponad 5 milionów miejsc w 81 tysiącach miast w poand 190 krajach na całym świecie.
Założony przez trójkę młodych ludzi w 2008 roku, AirBnB to klasyczny przykład firmy internetowej, wykorzystującej specyficzną niszę biznesową, jaką są miejsca noclegowe w prywatnych kwaterach wynajmowane na bardzo krótkie okresy. AirBnB skutecznie przejął prawie cały ten sektor w rekordowo krótkim czasie i zaczął rozszerzać zakres swojej działalności, podobnie jak internetowe Uber i Lyft, dziś, po kilku latach działalności, multimiliardowe przedsiębiorstwa coraz bardziej aktywne w całkiem nowych dziedzinach. Początki AirBnB były jednak o wiele mniej niż skromne.
Pod koniec 2008 roku dwóch kolegów przybyłych właśnie do San Francisco z Nowego Yorku, Brian Chesky i Joe Gebbia, bardzo szybko przekonało sie, że miasto jest stanowczo za drogie jak na ich możliwości. Nie byli nawet w stanie płacić czynszu za wynajmowane mieszkanie. W tym samym czasie w San Francisco odbywały się liczne spotkania i konwencje obu partii (rok wyborów prezydenckich), oraz wielka konferencja projektantów przemysłowych i w mieście szybko zabrakło miejsc noclegowych. Gebbia wpadł wtedy na pomysł, żeby kupić kilka dmuchanych materacy, rozłożyć je na podłodze w salonie i zareklamować się na internecie jako "Air bed and breakfast", czyli super-spartańska prywatna kwatera. To właśnie od tych materacy (air mattresses) wzięła się nazwa firmy. W ciągu kilku dni zmontowali bardzo prostą stronę internetową z blogiem i mapą. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta zarejestrowali się na stronie i zapłacili za noclegi po $80.00 od osoby, stając się pierwszymi klientami firmy wartej dzś, w 2018 roku, ponad 31 miliardów dolarów. Wkrótce do spółki doszedł trzeci "inwestor", Nathan Blecharczyk, którego zadaniem był rozwój strony internetowej. Idąc "za ciosem", wspólnicy uruchomili jeszcze jedną stronę, ale zdołali znaleźć tylko dwóch klientów. W lecie 2008 roku kandydat Barack Obama miał wziąć udział w konwencji demokratów w Denver, Colorado. Spodziewano się tam co najmniej 80 tysięcy gości, dla, których nie było wystarczającej liczby miejsc noclegowych. Trójka uruchomiła nową stronę na dwa tygodnie przed konwencją, zarejestrowało się na niej 800 właścicieli kwater prywatnych, ale nikt nie skorzystał z żadnej oferty. Gebbia, Chesky i Blecharczyk wpadli wtedy na pomysł "wypuszczenia" na rynek "ograniczonych serii" ("collectors editions") płatków owsianych w pudełkach ich projektu ze śmieszną podobizną Obamy i hasłem "Głosuj na Obamę" i z podobizną McCaina z hasłem "Głosuj na McCaina" po $40.00 za sztukę, na czym zarobili ponad 30 tysięcy dolarów. Wielu wyborców uważało za swój święty obowiązek kupić płatki, nawet za tak astronomiczną cenę. Był to bardzo dobry manewr biznesowy, prawie pewny bez względu na wynik wyścigu do Białego Domu. Nowe strony internetowe przebojowej trójki nie przynosiły już żadnych dochodów, ale zwróciły uwagę wielu właścicieli mieszkań i domów, którzy zaczęli rejestrować swoje oferty prywatnych kwater. Na trzech młodych ludzi zwrócił też uwagę Paul Graham, producent popularnego programu telewizyjnego "Y Combinator" z Nowego Yorku, promującego pomoc dla nowopowstających biznesów i szukający dla nich inwestorów. Nie znalazł chętnych do inwestycji w ich przedsięwzięcie, ale sam zainwestował w AirBnB $20,000. Za powód braku zainteresowania klientów, trójka nowoupieczonych biznesmanów uznała słabą jakość zdjęć zamieszczanych na ich blogu przez właścicieli kwater. Mając teraz do dyspozycji kikadziesiąt tysięcy dolarów, wszyscy trzej udali się do Nowego Jorku w celu promocji nowego biznesu. Odwiedzili zarejestrowane kwatery i zrobili mnóstwo dobrej jakości zdjęć. Po powrocie do San Francisci kilka tygodni później, mieli już gotowy plan marketingu i rozwoju. Na początku 2009 roku AirBnB miał już 2 i pół tysiąca zarejestrowanych miejsc noclegowych i 10 tysięcy zarejestrowanych użytkowników. Firma stała się poważnym biznesem, oferującym teraz już nie tylko wspólne pokoje i dmuchane materace, ale sypialnie, całe mieszkania a nawet egzotyczne zamki, jurty i igloos. Rok później AirBnB zatrudniał już 15 osób pracujących w sypialni mieszkania wspólników w San Francisco. Rozwój firmy potoczył się od tego momentu jak lawina. Jeszcze w tym samym roku, w kwietniu 2009, firma Sequoia Capital zainwestowała w AirBnB ponad $600 tysięcy. W październiku 2010 Greylock Partners kupiła akcje firmy wartości 7.2 milionów dolarów, pokaźne sumy zainwestował też aktor Ashton Kutcher. Nowe inwestycje posypały się jak z rękawa, wszystkie po kilkasert milionów: 112, 200, 475, półtora miliarda, itd. AirBnB wykupił 17 dużych firm z różnych branż, zatrudnia aktualnie (2018) 1,300 pracowników na całym świecie, ma stałe biura w 21 miastach na wszystkich kontynentach i wielki biurowiec w San. Francisco. W lutym 2018 roku Brian Chesky ujawnił, że firma zamierza założyć linię lotniczą. Brian Chesky i Joe Gebbia mieszkają wciąż w tym samym mieszkaniu, w którym w 2009 roku zaproponowali klientom trzy dmuchane materace. Nathan Blecharczyk założyl rodzinę i mieszka pod San Francisco. Biura AirBnB należą do najnowocześniejszych na świecie, a pracownicy są traktowani jak wczasowicze w komfortowym pensjonacie. Firma serwuje im nawet darmowe kanapki i obiady, przygotowywane na miejscu przez własnych kucharzy.
AirBnB ma każdego dnia tysiące "bookings" - rezerwacji noclegów na kwaterach zrzeszonych w ich systemie. Od dawna są tam zarejestrowane nie tylko kwatery prywatne ale również pokoje w hotelach i motelach, oraz wszelkie inne miejsca noclegowe. Nie jest to już stricte "sharing" - czyli dzielenie się z innymi, co było jednym z haseł na początku istnienia firmy. AirBnB ma miliony zadowolonych klientów i setki tysięcy szczęśliwych właścicieli mieszkań i domów, dla których dochód z noclegów jest często ważną częścią budżetu, nieraz jedyną, umożliwiającą utrzymanie posiadłości. Ma też nietety klientów, którzy zostali oszukani, załatwieni źle i nieprofesjonalnie, albo którym nikt nie pomógł. Firma nie daje żadnych gwarancji klientom, jej głównym problemem jest brak profesjonalizmu, chociaż zmienia się to ostatnio, odkąd w firmie pracują zawodowcy z różnych dziedzin. Mimo to, firma wciąż działa w dużej mierze po amatorsku. Do dziś nie stworzono działu obsługi klienta z prawdziwego zdarzenia, zarząd co najwyżej reaguje na różne nieprawidłowości i błędy, zamiast przewidywać. Pomimo zatrudniania batalionów prawników i adwokatów w kilkudziesięciu krajach świata, AirBnB jest bezustannie nękany setkami procesów, wytaczanych głównie w związku z regulacjami prawnymi, jakimi utrudnia im życie trzy czwarte krajów, w których firma działa. W samym San Francisco trwa zażarta batalia z władzami miasta, które oskarżają firmę o utrzymywanie systemu nielegalnych hoteli, w czym wspiera ich potężne lobby hotelarskie, tracące faktycznie miliony z powodu systemu AirBnB.
Wiele zarzutów jest, niestety, uzasadnionych. AirBnB nie zdołał sobie poradzić z licznymi lukami i "dziurami" w swoim systemie, które narażają klientów i właścicieli na różne niebezpieczeństwa. Wiele rozporządzeń i przepisów ograniczających lub nawet uniemożliwiających działalność firmy w niektórych krajach lub miastach, jest odpowiedzią na zaniedbania, jakich nie zdołał przewidzieć ani usunąć AirBnB. Na liczne zgłoszenia od właścicieli, że klienci dewastują mieszkania, albo, że wynajmowane sypialne są wykorzystywane jako tymczasowe domy publiczne, miejsca prowadzenia nielegalnych interesów, itd., firma zareagowała wymogiem skanowania i załączania do  konta rejestrującego się klienta dokumentu ze zdjęciem, co faktycznie poprawiło sytuację, ale nie całkiem. Wynajęcie pokoju przy użyciu fałszywych albo skradzionych dokumentów nie jest wielkim problem. O wiele bardziej przerażające są jednak oszustwa dokonywane przez właścicieli mieszkań, od których AirBnB wymaga jedynie nazwiska, numeru telefonu i adresu emailowego. Host wyrzucony z systemu może założyć nowe konto w kilka minut, wystarczy nowy numer telefonu i adres emailowy. Znane są przypadki okradania klientów, fałszywych adresów nieistniejących kwater ze zdjęciami z innych lokalizacji, trafiają się ukryte kamery w sypialniach i łazienkach, są przypadki wymuszania pieniędzy albo unieważniania rezerwacji. Właścicielie kwater otwierają kilka różnych kont z różnymi cenami za ten sam pokój, wybierają potem rezerwację z najwyższą ceną i unieważniają wszystkie pozostałe. Dzieje się tak często wtedy, kiedy klient dzwoni już do drzwi. AirBnB nie zdołał wprowadzić jakiejś rozsądnej kontroli, co najwyżej próbuje reagować ad hoc wprowadzając jakieś kosmetyczne zmiany. Zdarza się, że mieszkania nie mają nawet śladów standardu reklamowanego w ofercie, czasem nie nadają się na nocleg, bywają pełne pcheł i robactwa, albo są tak brudne, że klienci po prostu wychodzą. AirBnB tego wszystkiego nie sprawdza, nie ma żadnego systemu kontroli, jak w przemyśle hotelarskim. Customer Service w zasadzie nie istnieje, chociaż są linie telefoniczne, a nawet bezpośredni kontakt emailowy z samym Brianem Chesnym. Customer Service niczego jednak nie rozwiązuje, klienci skarżą się, że są całkiem zostawieni sobie, w przypadkach konfliktu lub niewywiązania się hosta z umowy, ludzie są po prostu na ulicy. W praktyce, nawet kiedy to host unieważnia rezerwację, odzyskanie pieniędzy z AirBnB graniczy z cudem. Wielu klientów skarży się, że dzwonią po dwadzieścia razy, za każdym razem rozmawiają z kim innym, kto w ogóle nie wie o co chodzi i jeżeli w końcu uda się odzyskać jakieś pieniądze, jest to co najwyżej tylko część. Takim zaniedbaniom i niedociągnięciom trudno się chyba dziwić. AirBnB ma 190 krajów i 81 tysięcy miast pełnych właścicieli kwater i turystów szukających noclegu. W firmie powinno może pracować 30 tysięcy ludzi, a nie 1,300. Hotele i motele mają swój zarząd na miejscu, mają kierowników, managerów i sprzątaczki, jest też normalna kontrola władz. Setek tysięcy prywatnych mieszkań nie da się sprawnie kontrolować, dlatego może istnieć taki szary obszar, niekontrolowany, albo raczej niemożliwy do kontrolowania przez kogokolwiek.
Pomimo negatywnych relacji, niektórych bardzo negatywnych (zobacz tu), z AirBnB korzystają miliony ludzi. Może więc i ty skorzystasz i będziesz zadowolony. AirBnB pozwala nie tylko zaoszczędzić spore kwoty na bądź co bądź najdroższej części waszych wakacji - noclegach, ale umożliwia spotkanie i kontakt z mieszkańcami miasta, dzielnicy, z ludźmi, od których można się dużo dowiedzieć, nauczyć, poznać miejsce, zwiedzić. Nie demonizujmy więc zagrożeń, nie o to chodziło, Ogromna większość hostów to uczciwi ludzie, którym zależy na jak najlepszej reputacji, na zapewnieniu jak najlepszego standardu, co jest warunkiem ich dalszego funkcjonowania w ramach systemu AirBnB. Miej się jednak na baczności. System jest gigantyczny, pełen luk i niedociągnięć, z kiepskim nadzorem. Sprawdź właścicieli, wybierz tych, o których możesz się coś dowiedzieć, takich, których profil można prześledzić. I pamiętaj, nie wierz do końca relacjom, zwłaszcza pozytywnym na temat hostów. Pochwalne wpisy często robią sami właściciele albo ich znajomi i krewni, podciągając liczbę gwiazdek. AirBnB przyłapano też na usuwaniu negatywnych wpisów i na łagodzeniu komentarzy. Zanim zdecydujesz się na jakąś kwaterę, sprawdź jak najwięcej komentarzy, przeanalizuj zdjęcia, nawet najlepsi koledzy nieuczciwego hosta nie zamieszczą dzeisiątek komentarzy. Staraj się rezerwować miejsca u super-hostów, którzy mają wyrobioną reputację i działają dłużej niż od tygodnia, takich, którzy mieli bardzo wielu zadowolonych klientów.


Web Analytics