Najgorsze dzielnice Miami map1 map2 map5

Tuesday, Apr 30th

Najgorsze dzielnice Miami


Miami to piękne miasto, zwłaszcza centrum i dzielnice nad samą zatoką, ale tak jak każde inne duże miasto na świecie, jest tu wszystko: dobrze ubrani, uprzejmi ludzie z pieniędzmi i koczujący w bramach i na skwerach zarośnięci i obszarpani bezdomni. Są młodzi, pachnący ludzie sukcesu i schorowani narkomani. Są tu wspaniali działacze i altruiści, organizacje charytatywne i dobroczynne i agencje pomocy i są taż zbrodniarze, przestępcy, handlarze narkotyków i złodzieje. Ci, którzy mieszkają w Miami, wiedzą dokładnie gdzie można pójść i kiedy, a które miejsca omijać z daleka i większość chwali życie w tym mieście. Ludzie mieszkający w drogich apartamentowcach w Downtown albo w Brickell nie odczuwają na codzień ani przestępczości ani uciążliwości związanych z zagrożeniami, o których musi jednak pamiętać każdy "zwykły" mieszkaniec tego miasta, czyli wszyscy, którzy z jakichś przyczyn nie chcą lub nie mogą mieszkać w centrum albo w strzeżonych osiedlach na wyspach. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych miasto było światową "stolicą" morderstw i najbardziej niebezpiecznym miejscem na ziemi, ale głównie z powodu bezustannych walk o wpływy wielkich karteli narkotykowych, w których "trup ścielił się gęsto". Nawet wtedy, w całym tym chaosie narkotykowych wojen, zwykli ludzie żyli prawie normalnie, rzadko stając się ofiarami walk. Dziś Miami i otaczające je suburbs nie są już aż tak złe jak dawniej. Według niektórych szacunków Miami jest dopiero na 23 miejscu w stanie pod względem przestępczości, nie jest więc aż tak źle, są miejsca, gdzie jest o wiele gorzej, ale miasto wciąż należy do najniebezpieczniejszych w USA

Amerykańskie miasta są młode, swój największy rozwój przeżywały już w czasach samochodu, dlatego nie są przystosowane do dużych ilości ludzi poruszających się piechotą. Niektóre okolice, nawet w większych aglomeracjach, nie mają w ogóle chodników,. W ostatnich latach stały się modne różne ścieżki rowerowe i trasy dla biegaczy, którymi władze wielu miast na siłę uszczęśliwiają mieszkańców, ale tu w Ameryce ludzie na ogół drwią z takich inicjatyw, bo zamiast pomagać w czymkolwiek, ścieżki tylko utrudniają poruszanie się samochodom. Nie inaczej jest w Miami, które nie jest dobrym miejscem na długie spacery. Ludzie przemieszczają się pieszo w parkach albo z domu do auta, dlatego my też odradzamy spacery, podczas których łatwo stać się łupem przestępców.

Niektórzy mieszkańcy południowej Florydy starają się omijać cały powiat Miami-Dade, są też tacy, którzy twierdzą, że wyprawy na południe od Hollywood są bardzo niemądre. Niebezpieczne są nie tylko dzielnice w mieście ale wiele suburbs dookoła. Najgorszą sławę mają Opa-Locka, Hialeah, Miami Gardens, North Miami i Brownsville. Opa-Locka to najbardziej niebezpieczne miasto stanu, opanowane prawie w całości przez murzyńskie uliczne gangi. Można tam zostać zastrzelonym za wygląd. Niebezpieczne jest nawet Miami Beach po drugiej stronie zatoki. Jest tam mniej najcięższych zbrodni niż w Miami, ale o wiele łatwiej paść tam ofiarą rabunku, kradzieży albo napadu. W niektórych miejscach nawet taka prosta rzecz jak transakcja w bankomacie może się okazać fatalna w skutkach (Miami Herald: młody człowiek zastrzelony podczas wybierania pieniędzy z bankomatu. Uwaga: video zawiera szokującą zawartość).

Miami-Dade na południu i Orlando wraz z ulubionym przez turystów Kissimee w centrum stanu, to dwa główne "ośrodki" przestępczości na Florydzie. Oba mają wyższe wskaźniki zbrodni, w tym morderstw, niż New York. Zjawiskiem szczególnie trudnym do wyelimonowania są oszuści i kryminaliści przyjeżdżający tu "na gościnne występy", nie tylko z innych stanów, ale dosłownie z całego świata. Działają tu okresowo różne szajki i indywidualni przestępcy, którzy "po sezonie" znikają gdzieś na innych kontynentach. Podczas pobytu w Miami wtapiają się w tyglu etnicznych dzielnic, działając przeważnie bezkarnie. Ale to tylko część problemu. Przestępczość to plaga większości amerykańskich dużych miast. Najbardziej niebezpieczne są dzielnice biedne, z najniższymi statystykami dochodów i najwyższymi wskaźnikami bezrobocia. Pokrywa się to dość dokładnie z dzielnicami etnicznymi, co widać szczególnie wyraźnie na przykładzie bezpiecznego na ogół i sielskiego Coconut Grove. Jeśli więc "zapędzisz" się w Miami w jakąś okolicę gdzie jest dużo pustych placów zamiast domów, gdzie w większości okien są kraty albo sklejka - zawracaj, i to szybko, nie masz tam co szukać. W niektórych okolicach, zwłaszcza na północy miasta, kierowcy o wiele częściej przyspieszą na widok machającego przechodnia niż zatrzymają samochód, żeby udzielić komuś pomocy. Nikt nie chce ryzykować, bo człowiek potrzebujący pomocy może się okazać zwykłym bandytą.

Przestępczość, zbrodniarze i kryminaliści są wszędzie, pod każdą szerokością geograficzną, w każdym kraju na ziemi. Nie zamierzamy odstraszyć cię i zniechęcić do zwiedzania Ameryki, wręcz przeciwnie. Chcemy jednak, żebyś wiedział więcej, był ostrożny i żebyś zwiedził każdy zakątek tego kraju ale NIE stał się nigdy ofiarą przestępców. W Rzymie od dzisięcioleci działają dwouosobowe zespoły złodziei damskich torebek i aparatówe fotograricznych atakujących turystów ze skuterów i motorowerów i wszyscy o tym wiedzą. Mimo to, Rzym jest jednym z najpopularniejszych miast w Europie a świadomi zagrożenia turyści są po prostu ostrożniejsi i nie dają się zaskoczyć złodziejom. Ważna jest wiedza i świadomość zagrożeń. Ogólna rada, dotycząca zresztą większości miast w USA: po zmierzchu odwiedzaj miejsca, które znasz, ruchliwe, z dużą liczbą ludzi, unikaj ciemnych zaułków i samotnych spacerów. Staraj się zawsze dowiedzieć jak najwięcej o miejscach, które chcesz zwiedzić zamim się tam wybierzesz.

Poniższa mapa przedstawia orientacyjnie dzielnice dobre i złe na podstawie statystyk przestępczości. Żadne inne kryteria nie były brane pod uwagę przy jej tworzeniu. Informacje na temat dzielnic nigdy nie są w pełni ścisłe. W najgorszych dzielnicach są okolice bardzo ładne i eleganckie, a w bardzo dobrych - domy po kilka milionów prawie sąsiadują ze slumsem. Często wystarczy przejść przez ulicę albo skręcić w jakąś uliczkę, żeby się znaleźć na innej planecie. Dlatego przede wszystkim - miej oczy otwarte. Jeśli jeździsz po mieście autem, zawsze miej wystarczającą ilość paliwa, tak żeby nie stawać na stacjach w nocy w nieznanej okolicy, a z autostrad zjeżdżaj tylko w miejscach, które znasz. Prawie cały pas nad zatoką jest względnie bezpieczny, poza Upper East Side graniczącą z Little Haiti. Downtown, marina i parki są strzeżone, jest tam dużo policji, są kamery i rzadko można tam paść ofiarą przestępstwa. Resztę miasta lepiej zwiedzać z kimś kto zna Miami, albo z jedną z wielu firm wycieczkowych organizujących tury po mieście.

I jeszcze jedna, ostatnia uwaga: niektóre miejsca w Miami są rzeczywiście niebezpieczne, tak jak w tysiącu innych miast w USA, ale żyją w nich miliony ludzi, którzy nigdy nie stali się ofiarą żadnego przestepstwa, nikt im nic nie ukradł ani ich nie napadł. W Miami mieszka ponad 400 tysięcy ludzi i tylko nieliczni stają się ofiarami przestępstw. Są to albo ludzie nieostrożni, niezorientowani, nie znający miasta turyści, których zimą jest w mieście dwa razy więcej niż stałych mieszkańców, ludzie młodzi, świadomni zagrożeń ale przyzwyczajeni, że nic im się nigdy nie dzieje, albo - najczęściej - sami przestępcy w najgorszych dzielnicach, co za każdym razem pogarsza statystyki. Zagrożeń i niebezpieczeństw nie można demonizować, chociaż są przecież realne, ale są nieodłączną częścią "folkloru" amerykańskich miast i trzeba się nauczyć ich unikać.
 


 

6. Coconut Grove

To niegdyś osobne miasteczko wchłonięte przez Miami w 1925 roku, jest prawdziwą oazą spokoju w tym gwarnym mieście. Prawie wszędzie jest bezpiecznie, jest tu sporo policji, zwłaszcza w pobliżu ratusza (Miami City Hall), który mieści się właśnie w tej dzielnicy, na Dinner Key. Najstarsza część Coconut Grove, kilka bloków wzdłuż wybrzeża, mniej więcej od Grove Isle i parku Davida Kennedy'ego aż do ogrodu botanicznego Kampong, a nawet dalej, do granicy miasta wzdłuż Prospect Drive, to okolice bezpieczne. Ale Coconut Grove ma swojego własnego "wrzoda" w postaci małej enklawy przestępczości w południowo-zachodniej części dzielnicy. Okolica pomiędzy Charles Terrace i Franklin Avenue na południu i Day Avenue na północy, oraz Dixie Highway na zachodzie i SW 32-giej Avenue na wschodzie, czyli niedaleko centrum, to obszar stanowczo nie dla turysty. Jeżeli spędzasz czas w okolicy uroczego CocoWalk i chcesz pospacerować, to kieruj się na wschód. Zła dzielnica zaczyna się kilka bloków na zachód idąc po Grand Avenue, która na całej prawie długości, aż do Dixie Highway, nie nadaje się na spacery, podobnie zresztą jak kilkanaście bloków po obu stronach tej ulicy. Dzielnicę łatwo poznać na mapie Google po dużej liczbie wolnych placów, co jest niezwykłe w dzielnicy, w której place budowlane należą do najdroższych w mieście.

5. Little River

Trudno to miejsce nazwać dzielnicą i nie wspominalibyśmy o nim gdyby nie to, że jest przedłużeniem Little Haiti i może się poszczycić podobną, ponurą sławą miejsca, którego nie należy zwiedzać. Ale jest tu jeden wyjątek: siedziba arcybiskupa Archidiecezji Miami, piękna katedra Maryji Matki Boskiej przy 2nd Avenue i 75-tej Ulicy. Otwarta w 1929 roku staraniem organizacji religijnej "Little River Mission Club", świątynia jest jedyną "atrakcją" tej dzielnicy. Odbywają się w niej nabożeństwa po hiszpańśku, angielsku i w dialekcie haitańskim.
Ciekawostka: Arcybiskupem diecezji Miami jest od 2010 roku Thomas Wenski. Wspominamy o nim, ponieważ Jego Ekscelencja jest synem imigrantów z Polski. Jego ojciec, Czesław (Chester) Wiśniewski przybył do USA ze swoimi rodzicami w 1910 roku, kiedy miał 2 lata. Matka Thomasa Wenskiego, Luiza Zawadzka, urodziła się w polskiej rodzinie w Detroit, Michigan. Po ślubie, młodzi Wiśniewscy przenieśli się do West Palm Beach na Florydzie, gdzie w 1950 roku urodził się Thomas. Czester założył tam firmę zajmującą się tynkowaniem budynków. Rodzina zmieniła wtedy nazwisko na łatwiejsze do wymówienia "Wenski". Arcybiskup Wenski mówi po polsku, a jednym z elementów jego herbu arcybiskupa, jest polski biały orzeł.
Little River było w początkach swojego istnienia osobną osadą. Zostalo zaanektowane przez Miami w 1925 roku, wraz z kilkoma innymi miasteczkami wokół rozrastającego się miasta. Przed wojną było tu kilkanaście rezydencji bogatych przedsiębiorców, okolica była popularnym miejscem weekendowych wypadów ze względu na rzekę i spokojne plaże, nie tak zatłoczone jak te w Miami. Dziś nie ma tu już prawie nic ciekawego i gdyby nie katedra, którą warto zobaczyć, możnaby tą okolicę całkiem pominąć.

5. Little Haiti

W Little Haiti jest kilka niezłych restauracji, w których można zjeść jakieś egzotyczne danie. Jest tu muzeum

Web Analytics