North Florida map1 map2 map5

Friday, Oct 04th

North Florida


Północna Floryda to jedyny region półwyspu z dostępem do obu wybrzeży. Prawie z każdego miejsca można dojechać do morskiej plaży w dwie, trzy godziny. Kolonizowany przez Hiszpanię z jednej strony i przez Anglię z drugiej, szeroki pas graniczący z Georgią od północy i z Panhandle od zachodu, był zawsze częścią Starego Południa. Razem z Panhandle i Louisianą na zachodzie oraz z Mississippi, Alabamą i Georgią na północy, ta część Florydy to Południe powstałe z połączenia trzech głównych kultur: francuskiej, hiszpańskiej i angielskiej, dawny Dixieland.


St. Augustine, Castillo de San Marcos Zdjęcie: Rob Bixby


Atlantyckie wybrzeże Florydy ciągnie się od granicy ze stanem Georgia aż do północnego cypla Key Largo, ale jest bardzo mocno zróżnicowane. Wybrzeże od Daytona Beach aż do Miami to jeden wielki pas plaż i zaplecza dla nich, prawie wszystko jest tu nastawione na turystę, ale północna część, od Georgii do Daytony, ma jeszcze na szczęście sporo miejsc niezamienionych na razie na resorts, plus oczywiście historię, tą najwcześniejszą. Przewodniki nazywają ten odcinek First Coast, Pierwsze Wybrzeże, bo to właśnie tu zaczęła się eksploracja półwyspu. Jest całkiem inny niż wszystkie pozostałe miejsca dalej na południe, a związek tego fragmentu wybrzeża ze Starym Południem jest o wiele bardziej oczywisty niż z Boca Raton czy Miami. Dlatego w naszym całłkiem arbitralnym podziale na regiony, postanowiliśmy zaliczyć go do Północnej Florydy a nie do regionu Wybrzeża Atlantyckiego. Odrestaurowane stare miasto St. Augustine wygląda tak samo jak za czasów hiszpańskich odkrywców w XVII wieku, a malownicze laguny i nienaruszone plaże pamiętają czasy pierwszych konkwistadorów.

W marcu 1513 roku gubernator Puerto Rico, Juan Ponce de León, po uzyskaniu zgody króla Hiszpanii Ferdynanda na eksplorację Florydy, zorganizował wyprawę w poszukiwaniu wysp, które podobno leżały gdzieś dalej na zachodzie i na północy. Nikt nie wiedział czy jest tam faktycznie jakiś ląd, ale Indianie żyjący na małych wysepkach w okolicy Puerto Rico stanowczo twierdzili, że tak. Najważniejsze jednak było to, że miało tam gdzieś być słynne Źródło Młodości, co dla Ponce de León'a było o wiele ważniejsze niż znalezienie nowych ziem dla Korony. To właśnie on nazwał półwysep "La Florida".

Pierwsze Wybrzeże ma też ścisły historyczny związek z wybrzeżem od strony Zatoki. Hiszpanie próbowali bowiem kolonizacji zachodniego wybrzeża i dzisiejszego Panhandle prawie w tym samym czasie. De León nie zdołał nigdzie po wschodniej stronie założyć stałej osady z powodu niezwykłej wrogości większości plemion indiańskich, ale nie powtrzymało to prób ustanowienia stałej obecności Hiszpanów po drugiej stronie półwyspu. Druga i ostatnia wyprawa de León'a zorganizowana w 1521 roku, zakończyła się jeszcze gorzej niż pierwsza. Jego okręty przepłynęły co prawda szczęśliwie zdradliwe rafy koralowe koło Key West i dotarły nawet do zatoki Charlotte, ale Indianie Calusa, wymordowawszy wielką część załogi, księży, żołnierzy i niedoszłych osadników, skutecznie przepędzili Hiszpanów z tych okolic na prawie 200 lat. De León nie tylko nie znalazł Źródła Młodości, ale stracił życie od zatrutej strzały wystrzelonej przez wojownika Calusa. Zmarł wkrótce po powrocie na Puerto Rico (zobacz Krótką Historię Tampy).

Wyprawy Juan'a Ponce de León'a nie przyniosły Hiszpanii żadnych wymiernych korzyści, ale de León przyłączył oficjalnie wszystkie widziane przez siebie ziemie do hiszpańskiej korony. Nie miało to wtedy żadnego praktycznego znaczenia bo nowe terytorium nie nadawało się do zamieszkania jeszcze przez dwa wieki z powodu kilkunastu indiańskich plemion, ale deklaracja de León'a miała ogromne znaczenie później. Nikt, poza Indianami, nigdy nie kwestionował faktu, że Floryda należy do Hiszpanii. Ówczesne potęgi zdobywały nowe terytoria albo w wyniku zbrojnej napaści na sąsiadów, albo przejmując ziemie "niczyje". Wystarczał wpis w dzienniku pokładowym.

Pierwsze dwie hiszpańskie osady po drugiej stronie półwyspu zostały założone wkrótce po wyprawach de León'a. W 1538 roku Hernando de Soto założył presidio na miejscu dzisiejszego Tallahassee, a w 1559 Tristán de Luna y Arellano założył osadę Santa María de Ochuse w miejscu dzisiejszej Pensacoli. Z powodu klimatu i wrogości Indian, Hiszpanie zarzucili jednak próby dalszej kolonizacji wybrzeża od tej strony na następne 140 lat, ale na początku XVIII wieku, kiedy Francuzi budowali Nowy Orlean, Biloxi i Mobile, tak blisko hiszpańskiej Florydy, musieli wrócić do planów kolonizacji półwyspu próbując dać im odpór. Po przejęciu od Francji Louisiany, wydawało się, że całe Karaiby znajdą się niebawem pod panowaniem hiszpańskim, od Puerto Rico na wschodzie, przez Kubę, Florydę i Nowy Orlean, dookoła Zatoki Meksykańskiej aż do Yucatanu i dalej na południe, do Ameryki Południowej. Bolesnym cierniem były jeszcze tylko wciąż angielskie Bahamy i francuskie Santo Domingo, ale nikt nie wątpił, że ten problem zostanie wkrótce rozwiązany.

Hiszpanom nie udało się pozbyć ani Anglików ani Francuzów. Napoleon Bonaparte odebrał im całą Louisianę i sprzedał ją natychmiast Amerykanom, którzy na dodatek całkiem bezkarnie zadomowili się na Florydzie. Jedynym plusem było tylko to, że rozprawili się skutecznie z Anglikami i przegnali ich raz na zawsze ze wszystkich terenów od Kanady po Florydę, ale sąsiedztwo USA nie okazało się dla Hiszpanii korzystne. 18 lat po zakupie Louisiany, Hiszpania, niezdolna już do zarządzania koloniami, scedowała cała Florydę na rzecz USA. W zamian, Amerykanie zgodzili się zrezygnować z roszczeń do Texasu oraz honorować ewentualne rozczenia finansowe mieszkających na Florydzie obywateli USA, nieprzekraczające 5 milionów dolarów. Nie miało to znaczenia już trzy lata później, kiedy Hiszpania straciła wszystkie kolonie w Ameryce.

Środek i zachodnia część regionu Północnej Florydy razem z wybrzerzem od strony Zatoki, to głównie farmy. Nie ma tu ani wielu atrakcji ani historii, ale warte zwiedzenia jest Gainsville, miasto pamiętające czasy Hernando de Soto i najwcześniejszą kolonizację hiszpańską. Czterdzieści mil na zachód od Jacksonville zaczyna się prawie całkiem pusty Osceola Wildlife Management Area, a za nim dziesiątki miniaturowych miasteczek i osad, większych i mniejszych farm, ranch hodowlanych i sadów owocowych rozsianych posród tysięcy wypełnionych wodą sinkholes, które turyści uważają za urocze jeziorka. Samo wybrzeże po zachodniej stronie, od Apalachee Bay aż do północnych przedmieść Tampy, nie ma żadnego zaplecza turystycznego, dlatego powszechnie używana nazwa tego pasa wybrzeża to Nature Coast. Nie ma tu plaż ani wielkich sieci hotelowych, teren nad samą Zatoką jest bagnisty, a kilkanaście lub kilkadziesiąt mil od brzegu - gdyby nie palmy i mangrowce - trudno uwierzyć, że to jeszcze Floryda.


Web Analytics