Krótka histora Galveston map1 map2 map5

Thursday, Apr 18th

Krótka histora Galveston


Galveston leży na przybrzeżnej wąskiej koralowej wyspie o tej samej nazwie, położonej w Zatoce Meksykańskiej u wybrzeży Texasu. Wyspa była zamieszkana od początku XV wieku przez Indian Karankawa i Akokisa. Galveston była też stałą bazą (w przerwach pomiędzy głównym zajęciem, jakim było rzemiosło korsarskie na wodach Karaibów) sławnego francuskiego pirata Jean’a Lafitte’a, którego kuźnia - a raczej ówczesna „pralnia” zrabowanych bogactw - do dziś stoi na Rue Burbon w Nowym Orleanie.

Miasto Galveston, nazywane “bramą do Południowego Zachodu”, kiedyś jedna z baz karaibskich korsarzy, było przez wiele lat najbogatszym miastem w Texasie. Miejsce to przeżyło też najtragiczniejszą katastrofę ekologiczną w historii USA.

Nazwa wyspy i miasta pochodzi od nazwiska hiszpańskiego generała i gubernatora Louisiany i Kuby, Bernardo de Gálvez y Madrid, hrabiego Gálvez, późniejszego wicehrabiego Galveston i Wicekróla Nowej Hiszpanii. W 1786 r., wsławiony już brawurowymi zwycięstwami w kampaniach holenderskich na starym kontynencie, w walkach z Apachami i w wojnie z Anglią, de Galvez, ustanowiony przez Karola III Hiszpańskiego Wicekrólem Nowej Iberii, wysłał podróżnika Jose de Evia w okolice dzisiejszego Houston celem sporządzenia dokładnej mapy wybrzeża Zatoki Meksykańskiej od Texasu aż do Nowego Orleanu. Małą zatokę wraz z wyspą, de Evia nazwał Galveston, na cześć wicekróla.


Bernardo de Gálvez y Madrid


Co najmniej kilka słynnych miejsc w USA nazwano od nazwiska generała, gubernatora i wicekróla Galveza. Oprócz miasta i zatoki, jest jeszcze w Texasie powiat Galveston, a w Louisianie miejscowość Galvez oraz parafia (powiat) St. Bernard Parish (na cześć świętego Bernarda, patrona wielkiego Hiszpana). Dwie parafie (w Louisianie utrzymano oryginalną francuską nazwę zamiast angielskiego "county" - powiat) - East Feliciana i West Feliciana nazwano na cześć żony de Galvez'a, Marie Felice de Saint-Maxent d'Estrehan. W Nowym Orleanie jest też ulica nosząca jego nazwisko, Rue Galvez, a w słynnym Cabildo wisi wielki olejny portret generała i wicekróla. W 1911 roku w Galveston oddano do użytku Hotel Galvez przy Avenue P, którą mieszkańcy miasta nazywają Aleją Bernarda Galveza. Ratusz miejski w Baton Rouge w Louisianie stoi naprzeciwko placu Galveza, a jeden z budynków kompleksu zabudowań stanowych nazwano Galvez Building. W pobliżu budynku Departamentu Stanu USA w Washington D.C. stoi pomnik Bernardo de Gálvez'a y Madrid, a 16 grudnia 2014 roku, w uznaniu jego wielkich zasług wojennych podczas Amerykańskiej Rewolucji, Kongres USA przyznał mu post mortem honorowe obywatelstwo Stanów Zjednoczonych. Współcześni historycy są zdania, że udział de Galveza w Amerykańskiej Rewolucji był równie doniosły i ważny co udział tak wielkich i znanych cudzoziemców jak generałowie Lafayette, de Grasse i Rochambeau z Francji, von Steuben i de Kalb z Prus, oraz Pułaski i Kościuszko z Polski.

Zamieszkała od niepamiętnych czasów przez Indian, wyspa została "odkryta" przez przypadek w listopadzie 1528 roku, kiedy na rafach koralowych u jej brzegów rozbiły się szalupy hiszpańskiego podróżnika Álvar'a Núñez'a Cabeza de Vaca, uczestnika tragicznej wyprawy Pánfilo de Narváez'a (zobacz: Krótka historia Colorado). Cabeza de Vaca, pomimo klęski wyprawy, w której uczestniczył, zachował się nadzwyczaj przytomnie i odkryte przez siebie wybrzeże Texasu nie tylko opisał, ale sporządził też jego dokładną mapę, a cały teren przyłączył oczywiście do hiszpańskiej kolonii Nueva España, tak jak wszystkie wybrzeża, przy których królewskie karawele zarzucały kiedykolwiek kotwice.

Pod koniec XVII wieku odkrywca z Francji, Robert Cavalier de La Salle, w poszukiwaniu ujścia Mississippi dotał przez pomyłkę aż tu i texańskie wybrzeże Zatoki Meksykańskiej (podobnie jak wcześniej obszary dzisiejszego Colorado i Arizony) przyłączył do Francji, nie wiedząc, że ziemie te należą już od dawna do Hiszpanii, a ustanowioną tam francuską kolonię nazwał St. Louis, tak samo jak przyłączoną wcześniej Louisianę. Do Galveston nigdy nie dotarł, a Hiszpanie jeszcze przez kilka stuleci nie słyszeli o francuskim podróżniku, Robercie Cavalier de La Salle.

W 1815 roku na wyspie Galveston po raz pierwszy pojawił się przepędzony w 1812 roku przez Amerykanów ze swojej bazy na małej wysepce w zatoce Barataria koło Noweg Orleanu, sławny już wtedy pirat Jean Lafitte wraz z bratem Pierre i pokaźną armią korsarzy. Wierząc, że w wojnie z Anglią zwycięży Ameryka, Lafitte odrzucił w 1812 roku lukratywną ofertę współpracy złożoną mu przez Anglików. Uwolniony przez Andrew Jacksona od zarzutu piractwa w grudniu 1814 roku, Lafitte wraz ze swoją armią uczestniczył szczególnie ofiarnie w bitwie o Nowy Orlean, ale nie odzyskał już nigdy bazy na Baratarii. W 1815 roku bracia Lafitte zgodzili się na stworzenie siatki szpiegowskiej dla Hiszpanii borykającej się od 1810 roku z powstańcami meksykańskimi.


Jean Lafitte


Galveston, jako część hiszpańskiej kolonii, nie podlegał oczywiście amerykańskiej jurysdykcji i Lafitte mógł działać prawie całkiem swobodnie. Założył tu nową bazę wypadową i nazwał ją “Campeche”. Jego szkunery pływały pod flagą kolonialną Meksyku i Hiszpanii a także powstańców meksykańskich przewożąc kontrabandę i szmuglując zdobyte dobra do Nowego Orleanu, na Kubę i do wielu innych portów Karaibów. Nie wywiązywał się ze zobowiązań wobec Hiszpanii, ale uniknął konsekwencji nie angażując się nigdy otwarcie po stronie rewolucjonistów. Na wyspie zbudowano chaty i domki dla załóg okrętów Lafitte'a, duży targ niewolników, domy noclegowe dla przybyszy, małą przystań, salony rozrywki, w których pito rum, palono tytoń, grano w kości i używano innych rozrywek, przepuszczając zrabowane majątki, oraz okazałą rezydencję samego Lafitte’a - “Maison Rouge”. Lafitte był niekwestionowanym "królem" Galveston, decydował o wszystkim, wydawał pozwolenia na osiedlenie się, ustanawiał ceny i swoje własne prawa. Podczas organizowanych w Texasie potajemnie przez Amerykanów nielegalnych ruchów niepodległościowych w 1819 roku, generał James Long próbował zrekrutować Lafitte’a do pomocy w walce o niepodległość, ale Francuz odrzucił propozycję, co wybornie pomogło mu w robieniu interesów (Long został przez swoich żołnierzy ogłoszony prezydentem niepodległej Republiki Texasu, która istniała tylko miesiąc, zgnieciona przez wojska hiszpańskie jeszcze tego samego roku). Nie angażując się w politykę żadnego państwa, Lafitte grasował po wodach Zatoki Meksykańskiej i po całych Karaibach aż do roku 1821, kiedy ostatecznie rozprawiła się z nim amerykańska flota w odwecie za obrabowanie jednego z amerykańskich statków. Pomimo, że wyspa Galveston należała wtedy do Hiszpanii i USA nie miały żadnego prawa do ingerencji na jej terytorium, nikt nie protestował, zresztą dla uwikłanej w trwającą 11 lat Rewolucję w Meksyku Hiszpanii, pozbycie się Lafitte'a było bardzo na ręke. 7 maja 1821 roku Lafitte, wraz ze swoją kochanką, mulatką Marie Louise Villard, ich kilkumiesięcznym synkiem i załogą statku "The Pride" ("Duma") opuścił Galveston bez jednego wystrzału. Jego ludzie spalili doszczętnie wszystkie zabudowania, łącznie z “Maison Rouge”. Lafitte próbował jeszcze szczęścia w nowej bazie na małej wysepce Isla de Mujeres u wybrzeży Yukatanu, gdzie obrabował hiszpański galeon. Uciekł stamtąd do Wenezueli a później do Kolumbii, gdzie ostatecznie dopadły go hiszpańskie wojenne karawele. Śmiertelnie ranny w armatnim ogniu, Lafitte zmarł 5 lutego 1823 roku i został pochowany na morzu. Pozostała po nim legenda, większa od niego samego. Niektórzy wierzą, że na wyspie Galveston zakopał wielkie skarby, ale do tej pory nikt ich nie odnalazł, a najbardziej prawdopodobna wersja mówi, że cały majątek Lafitte wywiózł z Galveston. Trudno uwierzyć aby przebiegły i inteligentny człowiek, jakim niewątpliwie był Jean Lafitte, zakopał swoje skarby w przybrzeżnym piasku. Mimo to, na plażach wokół wyspy prawie zawsze można spotkać starszych panów z detektorami do wykrywania metalu. I jeszcze jedno: według badaczy, ani Jean ani jego brat Pierre w ogóle nie uczestniczyli w obronie Nowego Orleanu...

W czasie wojny Republiki Teksaskiej z Meksykiem w 1836 r. na wyspie założono bazę dla 4 okrętów texaskiej floty, która skutecznie blokowała dostęp do wybrzeża wrogim okrętom meksykańskim. Dzięki tej blokadzie gen. Santa Anna nie mógł liczyć na posiłki przed bitwą pod San Jacinto, 22 mile od Galveston, co w wielkim stopniu przyczyniło się do klęski jego armii.

W 1836 r. do Texasu przybył Kanadyjczyk Michel B. Menard i za cenę 50 tys. dolarów kupił od kolonii Austina 7 mil kwadratowych ziemi we wschodniej części wyspy Galveston (Zob.: Krótka Historia Texasu). Wraz z 9 innymi wpływowymi i zamożnymi osobami, rozpoczął budowę miasta, które texaski Kongres uznał za oficjalny port w 1837 r. W tym samym roku do Galveston przypłynęło kilka gotowych domów z fabryki w stanie Maine, z których jeden zakupił w 1839 r. sam monsieur Menard. Dom ten stoi w Galveston do dziś.

Reszta działek została wystawiona na sprzedaż w 1838 r., a rok później Galveston uzyskało status miejski. Do portu zaczęło przybijać coraz więcej statków handlowych, w szybkim tempie wyrastały hotele a jednym z pierwszych był stojący do dziś, sławny Tremont Hotel. Ulicę Strand zaczęto nazywać Wall Street Południowego Zachodu, znajdowały się tu największe hurtownie towarowe na zachód od Mississippi, kompanie ubezpieczeniowe, biura agentów handlowych i wiele sklepów detalicznych. Pomiędzy 1838 i 1842 r. w Galveston wydawano aż 18 gazet, z których jedna, The Galveston County Daily News, przetrwała do dziś i jest najstarszą gazetą w Texasie. W 1860 r. ukończona została budowa mostu łączącego wyspę ze stałym lądem dając jednocześnie możliwość doprowadzenia do miasta kolei. W latach 1840 - 1870 port w Galveston stał się głównym celem podróży dla ponad 250 tysięcy imigrantów z Europy. Tu zaczęła działać pierwsza w Texasie poczta, piekarnia, baza marynarki, loża masońska, firma prawnicza, katedra katolicka, kompania ubezpieczeniowa, telegraf, bank, sklep jubilerski, szpital i apteka, opera, sierociniec i wiele innych.


The Beach Hotel, 1890. Zdjęcie: Archiwum


W Galvestron zaczęli się osiedlać bogaci ludzie z całej Ameryki. Miasto stało się modne, powstawały całe nowe sekcje i dzielnice, budowano hotele, kurorty i kąpieliska. Pomimo huraganów, do dziś przetrwały tysiące zbudowanych w tamtym okresie pałaców, rezydencji i budynków publicznych. W ciągu zaledwie półwiecza, Galveston z małej pirackiej osady przeobraziło się w prawdziwą metropolię z architekturą i szykiem wielkich miast europejskich. W 1883 roku oddano do użytku nowy, wielki czteropiętrowy hotel tuż przy plaży, nazwany stosownie The Beach Hotel. Miał 119 komfortowych pokoi z łazienkami z gorącą wodą i z elektrycznością. W 1889 roku miejscy inspektorzy wykryli, że hotelowa kanalizacja nie była podłączona do miejskiej i wszystkie nieczystości trafiały prosto do Zatoki Mieksykańskiej. Miasto zawiesiło licencję na działalność do czasu ukończenia nowego systemu kanalizacyjnego, ale hotel spłonął w podejrzanym pożarze w 1898 roku. Ogień strawił doszczętnie drewnianą konstrukcję w ciągu zaledwie 25 minut.

Okres prosperity Galveston został przerwany katastrofalnym sztormem, jednym z najgorszych w historii USA, który przeszedł przez miasto 8 września 1900 r, pozostawiając 1/3 zabudowań w gruzach. Prędkość wiatru wynosiła 140 mil na godzinę, a fale sięgały prawie 20 stóp (ponad 6 i pół metra). Huragan i fale morskie zabiły ponad 6 tys. z 37 tys. mieszkańców Galveston. Ciała zabitych, które jeszcze w miesiąc po katastrofie znajdowano w liczbie 70 dziennie, wrzucano do morza albo kremowano, nie nadążając z chowaniem zmarłych. Jeszcze 3 miesiące po katastrofie nad maistem unosił się nieznośny fetor. 3,600 budynków zostało całkowicie zniszczonych. Wydarzenie to uważane jest za najtragiczniejszą naturalną katastrofę w historii USA. Materialne straty wyniosły 20 milionów dolarów, co dziś odpowiadałoby kwocie co najmniej 700 milionów. Przez wiele lat uważano, że niemożliwe jest powstanie wielkich fal na płyciznach, takich jak te na południe od Galveston, ponieważ na płyciznach jest po prostu za mało wody. Wierzono w to nawet po katastrofie portowego miasta Indianola zmiecionego z powierzchni ziemi właśnie przez wielką falę powstałą na płytkich wodach Zatoki. Dzis wiadomo, że wielkie fale stają się coraz wyższe w miarę jak woda wpływa na płyciznę. Wielka Woda uderzyła w Galveston w środku nocy, dosłownie zmiatając jedną trzecią miasta i topiąc tysiące mieszkańców.


Ulica w Galveston po Sztormie Stulecia w 1900 roku. Zdjęcie: Archiwum


W ciągu 10 lat po katastrofie, podczas odbudowy zniszczeń podniesiono poziom gruntu na obszarze 500 bloków średnio o 2,5 metra, aby zabezpieczyć miasto przed podobnymi kataklizmami. Wszystkie ocalałe budynki podniesiono na nowy poziom przy pomocy urządzeń hydraulicznych i dźwigów, a w dno morskie od strony Zatoki wbito setki potężnych granitowych bloków. Od strony otwartego morza zbudowano kompleks potężnych betonowych falochronów (tzw. “Seawall”) ciągnących się na długości 10 mil. Pomimo tego, co najmniej połowa ocalałych mieszkańców, wiele firm i składów wolało przenieść się na stały ląd, do małej mieściny o nazwie Houston. Właśnie wtedy i w rezultacie katastrofy, Houston zaczęło wyrastać na wielką metropolię, stopniowo spychając Galveston z pozycji najbogatszego miasta Texasu do roli małego miasta.


Budowa Seawall. Zdjęcie: Archiwum


Galveston zostało odbudowane bardzo szybko. Najwięcej zniszczeń Wielki Sztorm poczynił w dzielnicach robotniczych. Najbardziej cierpiały tanie, drewniane domy, ale większość solidnych rezydencji z kamienia i cegły, przetrwało kataklizm względnie dobrze. To fakt, burza pozrywała dachy, wiatr powybijał szyby w oknach i zwalił niejedną solidną, ceglaną scianę, ale dzielnice drewnianych domów mieszkalnych zostały zmiecione z powierzchni ziemi. W niektórych miejscach nie zostało dosłownie nic, woda porwała nawet sterty desek z porozwalanych budynków. Ale mieszkańcy Galveston nie podadli się losowi. W 1911 roku, kiedy oddawano do użytku nowy, superkomfortowy na owe czasy Hotel Galvez, trudno już było znaleźć ślady tragedii sprzed dekady. Miasto lśniło od nowa, jak kiedyś, było nawet jeszcze piękniejsze.

Sukces Galveston po Wielkim Sztormie, zwłaszcza niezwykły na owe czasy technologiczny cud jakim było podniesienie prawie całego miasta o kilkanście stóp, przesłaniają tragiczną prawdę o tym wydarzeniu. Mało kto poza historykami, wspomina dziś i chce pamiętać o ofiarach epidemii żółtej febry, o ludziach, którzy tonęli w zapadających się głębokich kałużach długo po katastrofie, o sześciu tysiącach zwłok, które najpierw próbowano obciążać kamieniami i wrzucać do Zatoki, ale fale wyrzucały je spowrotem na brzeg. O tysiącach bezdomnych koczujących w strasznych warunkach, o bandach rabujących co się jescze dało i obdzierających zwłoki ze wszystkiego. Galveston do dziś spłaca zaciagnięte wtedy na odbudowę pożyczki, ale z jakichś powodów, jego mieszkańcy nie dają za wygraną.


Hotel Galvez, ca 1911 r. Zdjęcie: Wikipedia


W 1915 roku Galveston nawiedził jeszcze jeden, potężny huragan, ale dzięki Seawall i podniesieniu poziomu gruntu zniszczenia - chociaż znów ogromne - były o wiele mniejsze niż w 1900 roku. Inżynierowie byli i są zgodni w opinii, że Galveston przertrwało ten kataklizm dzięki umocnieniom i Seawall zbudowanym po Sztormie Stulecia z 1900 roku. Żadne przygotowania, ochronny falochron ani podniesienie poziomu miasta nie uchroniły jedank Galveston przed skutkami jeszcze jednej katastrofy - huraganu Ike, ktory uderzył w miasto o 2:10 w nocy 13 września 2008 roku, chociaż specjaliści zgodnie twierdzą, że bez tych zabezpieczeń zniszczenia byłyby dużo większe niż te z 1900 roku. Ike zniszczył jedną czwartą budynków mieszkalnych, a 3,459 rodzin straciło dach nad głową. Jeszcze w 2009 roku Galveston i Houston miały łącznie 16 tysięcy bezdomnych rodzin żyjących w domach zastępczych zarządzanych i utrzymywanych przez agencje federalne. (Galveston przetrwał później jeszcze kilka wielkich huraganów: Sandy w 2012, Harvey w 2017, Irma w 2017 i Maria w 2017). Galveston, podobnie jak Miami, New Orleans i cała Tornado Alley, nie poddał się nigdy siłom natury i wciąż ma do zaoferowania dużo więcej niż tysiące amerykańskich miast w innych, bezpieczniejszych rejonach.

W czasie II Wojny Światowej na wyspie funkcjonowała baza lotnicza, z której wyruszały na misje na Pacyfiku bombowce B-17. Dzisiaj ekonomia Galveston zdominowana jest przez obecność dużego portu oraz przez turystykę. Miasto jest architektoniczną “perełką” w skali Stanów Zjednoczonych i oferuje najwyższej jakości infrastrukturę turystyczną z ogromną ilością hoteli, moteli, pensjonatów i restauracji oraz całą ogromną gamą wszelkiego typu atrakcji związanych z wodą, od rejsów po Zatoce po połowy rekinów.


Web Analytics